W Budapeszcie nie byłam od 10 lat. W lekkie zdumienie wprowadziło mnie to, jak bardzo Budapeszt rozwinął się turystycznie.
Hale targowe
Do Budapesztu przyjechaliśmy na koniec naszego małego road tripu po północnej części Węgier. Pierwsze kroki skierowałam w stronę hali targowej Nagy Vásárcsarnok (czyli Wielkiej lub Centralnej Hali Targowej), która podczas wcześniejszych pobytów zrobiła na mnie ogromne wrażenie i której obraz pozostał mi w pamięci. To, co teraz zobaczyłam na początku raczej nie sprawiło mi przyjemności. Hala stała się ogromną atrakcją turystyczną, co wiąże się z tym, że zmierzają do niej tłumy. Przed halą morze ludzi, naganiaczy wycieczkowych, istny obłęd. Kiedy później poszłam tam ponownie już nie miałam takiego wrażenia, więc albo przy pierwszym podejściu trafiłam o złej porze albo później przyzwyczaiłam się do tłumów turystów. Hala jest największym i najstarszym targiem Budapesztu. Budynek pochodzi z 1897 roku. Została zniszczona w czasie wojny, a później odnowiona w latach 90-tych. W hali można kupić wiele tradycyjnych węgierskich produktów. Różnego rodzaju papryki świeże i w postaci ziół, past, kiszonki, kiełbasy, foie gras i wiele innych mniej lub bardziej potrzebnych gadżetów. O tym, co warto kupić i zjeść na Węgrzech tutaj. W Centralnej Hali Targowej organizowane są różne wydarzenia tematyczne. Podczas mojego ostatniego pobytu były Dni Indonezyjskie. Hala Nagy Vásárcsarnok mieści się tuż przy Moście Wolności. Można do niej dojechać czwartą linią metra. Wysiadamy na stacji Fővám tér.
Inna hala targowa to Hala Rakoczego, która w godzinach wczesnolunchowych świeci pustkami. Hali targowych w Budapeszcie jest więcej, jednak po tych dwóch zaspokoiłam już swój głód na hale.
Buda i Peszt
Kolejne miejsce, które zrobiło na mnie nienajlepsze wrażenie to turystyczna ulica Vaci (naprzeciwko Hali Targowej Nagy Vásárcsarnok). Z każdego kąta wylewają się całe tony suvenirów. Aż trudno skupić wzrok na pięknej budapesztańskiej architekturze. Niewątpliwie jeśli chcecie kupić pamiątki, warto tam się udać. Nieco spokojniej jest na licznych terach czyli placykach. I po nich warto pochodzić, gdyż są ciekawe i znacznie spokojniejsze. Na południowym krańcu ulicy Vaci jest plac Vörösmarty, a na nim jest początkowa stacja żółtej zabytkowej linii metra – Vörösmarty ter.
Generalnie miasto jest piękne i warto się w nim pogubić trochę, chłonąć atmosferę.
Warto przejść się nabrzeżem, cudnymi mostami, od strony Budy popatrzeć na piękny za dnia i nocą Parlament, który znajduje się po stronie Pesztu.
Dla ułatwienia: miasto podzielone jest na dwie części szerokim Dunajem. Buda to część ze wzgórzami, a Peszt to część płaska. Na uwagę po stronie Pesztu zasługuje również Bazylika Św. Istvana. Za 600 FT można wdrapać się na jej szczyt, by podziwiać panoramę miasta. Jednak nie mam poczucia, że jakoś specjalnie warto. Ułatwieniem niewątpliwie jest to, że można na górę wjechać też windą.
Również po stronie Pesztu warto zerknąć na bibliotekę Uniwersytecką, która w środku prezentuje się wspaniale.
Piękny budynek to Węgierskie Muzeum Narodowe (Magyar Nemzeti Múzeum), w którym znajduje się największe muzeum na Węgrzech. Budynek powstał w latach 1837-1847.
Dzielnica Żydowska
Jeśli staniemy plecami w stronę Dunaju i miniemy Peszt dojdziemy do rozwijającej się Dzielnicy Żydowskiej z piękną Synagogą na czele. Jeśli szukacie miejsca z dużą ilością knajpek i knajpeczek to warto się udać do tej części miasta, a zwłaszcza do Gozsdu udvar.
Synagogę także warto odwiedzić. Jest to największa Synagoga w Europie i trzecia z największych na świecie. Może pomieścić 3000 osób. W cenie biletu jest zwiedzanie Synagogi z przewodnikiem (do wyboru w różnych językach – polskiego nie ma), a także niewielkie Muzeum Żydowskie, które niespecjalnie mi się podobało.
Z Dzielnicy Żydowskiej warto przespacerować się ulicą Andrássy, przy której mieści się między innymi piękny budynek Opery, który jest udostępniony zwiędzającym. Dojeżdża do niej żółta linia metra (stacja Opera). W środku są przepiękne zdobienia. W okolicy jest również Muzeum Terroru, którego zwiedzanie rozważałam, jednak z powodu małej ilości czasu i kiepskich opinii na Trip Advisor nie zdecydowałam się.
Hotel Gellert i okolice
Będąc w Budapeszcie koniecznie trzeba skorzystać z kąpieli termalnych. W stolicy Węgier natrafiono na 120 źródeł termalnych. Jednym z najbardziej znanych basenów jest secesyjne kąpielisko w Hotelu Gellert. Hotel mieści się tuż przy najkrótszym budapesztańskim moście – Wolności. Można dojechać do niego metrem. Wysiadamy na stacji Szent Gellert ter. Po drugiej stronie tego Mostu jest wspomniana na początku postu Centralna Hala Targowa.
Na pewno warto przejść się Mostami: Małgorzaty, Łańcuchowym (strzeżonym przez posągi lwów) i Elżbiety.
Warto też pospacerować wzdłuż nabrzeża. Od strony Budy pięknie widać Peszt i Parlament. Od strony Pesztu zaś, pięknie widać Wzgórze Gellerta i Zamkowe. Niedaleko Centralnej Hali Targowej powstało nowe Centrum Handlowe Bálna Budapest, przestrzeń, w której można znaleźć knajpki i sklepy, jednak gdy tam byłam w sumie świeciło pustkami (zarówno od strony klientów, jak i sprzedawców).
Dzielnica Zamkowa
Punkt obowiązkowy na planie Budapesztu to Dzielnica Zamkowa po stronie Budy. Można zacząć od wejścia na Wzgórze Gellerta (można też wjechać samochodem, jednak wchodząc można zatrzymywać się i podziwiać miasto z różnych perspektyw), popatrzeć na panoramę, zerknąć na Cytadelę, a następnie wejść na Wzgórze Zamkowe (wpisane na listę UNESCO).
Na Wzgórzu Zamkowym oczywiście Zamek, Baszta Rybacka, Kościół Macieja i odrestaurowane w 2014 roku neorenesansowe Ogrody Várkert bazar. Można w nich zobaczyć oryginalne łaźnie żydowskie (mikveh) z XIII wieku.
Ceny na wzgórzu są wysokie, bardzo turystyczne, więc na obiad czy kawę lepiej zejść niżej do Wodnego Miasta. Samo Wodne Miasto nie zrobiło na mnie większego wrażenia. Jednak tutaj znajduje się kolejne ciekawe kąpielisko. To oryginalna łaźnia turecka Király w Wodnym Mieście (Viziváros), która mieści się na Fő utca 84. To jedyne kąpielisko Budapesztu, które zostało wybudowane przez Turków po zajęciu Budapesztu i działa do dzisiaj. Wyprawę do niej można śmiało połączyć ze zwiedzaniem Budy.
Parlament
Wcześniej kilka razy byłam w Budapeszcie, ale dopiero teraz wybrałam się na jego zwiedzanie. I uważam, że to punkt obowiązkowy! Parlament jest absolutnie olśniewający. Ogromne wrażenie wywołuje jego wielkość, rozmach, przepych. A tak naprawdę turyści mają dostęp jedynie do jego malutkiego fragmenciku. Budynek Parlamentu od zewnątrz prezentuje się bardzo okazale, a i jego wnętrza zachwycają. Ciekawe jest to, że w Budapeszcie najwyższy jest właśnie Parlament i wieża Bazyliki Św. Istvana. Są one sobie równe i nic w Budapeszcie nie może być od nich wyższe. Ich jednakowa wysokość ma symbolizować równy wpływ władzy oraz wpływów katolickich na funkcjonowanie Węgier. Bilety do Parlamentu kupuje się kilka dni wcześniej przez Internet. Lepiej nie zostawiać tego na ostatnią chwilę, gdyż jest wówczas duża szansa, że biletów już nie będzie. Wybieramy godzinę i język, w jakim chcemy, by nasz przewodnik mówił. W samym parlamencie przechodzi się szczegółową kontrolę jak na lotnisku. Każdy dostaje zestaw ze słuchawkami i rozpoczynamy zwiedzanie. Jak już wspomniałam, zwiedzanie obejmuje tylko niewielką część gmachu. Wszędzie z wyjątkiem jednej Sali można robić zdjęcia. Sala, w której robienie zdjęć jest zakazane to sala, w której znajduje się korona Św. Stefana, będąca symbolem węgierskiej państwowości. Korona pochodzi z 1000 roku! Obok korony leży berło z X wieku i miecz ceremonialny z XVI wieku. Korona jest otoczona kuloodpornymi i wstrząsoodpornymi szybami. Nad koroną znajduje się fenomenalna kopuła.
Komunikacja w Budapeszcie
Komunikacja w Budapeszcie jest dobrze zorganizowana. Moją uwagę zwróciły tory tramwajowe, które przy moście Szabadság (Wolności) biegną pod ziemią. Dzięki temu nie zabierają one przestrzeni publicznej.
Ponadto już od 3 lat są 4 linie metra. Stacje czwartej (zielonej) linii są dość nowoczesne i industrialne. Jednak nieustannie moim faworytem jest żółta czyli pierwsza i najstarsza linia metra, otwarta jeszcze w XIX wieku, a w 2002 roku wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Linią tą warto się przejechać tylko po to, by poczuć klimat dawnego metra.
Kąpielisko Széchenyi i okolica
Linią żółtą warto dojechać do kolejnego bardzo ciekawego kąpieliska, mianowicie do neobarokowych Széchenyi. To miejsce, w którym spokojnie można spędzić cały dzień. Jest ono popularne wśród Polaków. O ile polski rzadko słyszałam „na mieście”, o tyle tam dominował.
Jeśli jedziecie metrem do Széchenyi warto wysiąść stację wcześniej czyli na Hõsök tere (Plac Bohaterów). Robi on spore wrażenie. Stoi na nim dużych rozmiarów półokrągły pomnik z posągami legendarnych władców Węgier.
Obok jest Muzeum Sztuk Pięknych. Do term jest raptem kilka minut spaceru, a po drodze można podziwiać jeziorko i zamek Vaidahunyad położony w Lasku Miejskim. Koło term jest też cyrk i zoo. Spokojnie na tę wyprawę można przeznaczyć cały dzień. Po jeziorku pływają rowery wodne, które mogą stanowić atrakcję dla dzieci, gdyż imitują policję, straż pożarną, karetkę i inne pojazdy.
Atrakcją może być również rejs po Dunaju. Ja się przymierzałam, ale w końcu czasu zabrakło. Dużą popularnością cieszą się rejsy wieczorne i na Dunaju bywa w związku z tym tłoczno.
Można również skorzystać z autobusu, który jeździ po mieście i nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że autobus dodatkowo pływa po Dunaju. Pływał ktoś z Was nim? Jestem ciekawa, jak wrażenia.
W bliskiej okolicy Budapesztu warto zobaczyć:
Szentendre – jedynie 20 km na północ od Budapesztu, a jest to cudna perełka.
Fajnie pokazane miasto i ciekawie przedstawione 🙂 musze się tam w końcu wybrać 🙂
Dziękuję:) A wybrać się warto, tym bardziej, że nie jest specjalnie daleko i ceny też przyzwoite.