Ciasto ze śliwkami jest jak powiew zbliżającej się nieubłaganie jesieni. Liście nieśmiało zaczynają żółknąć na drzewach, owoce dzikiej róży czerwienią się na krzaczkach, połacie żółtych nawłoci kwitną przy drogach, w lasach pojawiły się podgrzybki, prawdziwki, kurki i kanie, wieczory są coraz chłodniejsze, dzieci po wyjątkowo długiej przerwie wróciły do szkoły. Na straganach pełno śliwek. Różnych odmian. Korzystajcie póki czas. A śliwki w tym cieście… lekko kwaskowe, rozpływające się…. to sztos!
Składniki
- 150 g masła
- 150 g cukru pudru
- 3 jajka
- 190 g mąki pszennej
- Niepełna łyżeczka proszku do pieczenia
- 600 g śliwek (węgierka lub odmiana mieszaniec)
Przygotowanie
Masło kroimy na kawałki i wraz z cukrem pudrem wrzucamy do miksera. Miksujemy (uwaga!) minimum 8 minut. Na tym polega cały sekret tego ciasta. Trzeba miksować długo. Ja oczywiście robię to w robocie kuchennym, w którym robię wszystko. Robot radzi sobie świetnie w takimi wyzwaniami.
W tym czasie w miseczce mieszamy mąkę z proszkiem do pieczenia. Myjemy śliwki, przekrawamy na pół (wzdłuż) i wyjmujemy pestki.
Po 8 minutach, nie przestając miksować, dodajemy jedno jajko. Miksujemy 5 minut i dodajemy kolejne, po kolejnych 5 ostatnie. Po 3-4 minutkach dodajemy powoli mąkę z proszkiem (ja dodaję po łyżeczce cały czas miksując).
Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni.
Brytfankę (u mnie 18×30 cm) wykładamy papierem do pieczenia lub smarujemy masłem i wysypujemy bułką tartą. Do brytfanki wlewamy ciasto (powinno mieć lekko płynną konsystencję). Na ciasto układamy wedle własnej wyobraźni połówki śliwek i wkładamy do piekarnika na 60 minut.
Po upieczeniu zostawiamy do przestygnięcia w lekko uchylonym piekarniku.
Znika równie szybko co tarta rabarbarowa, którą robiłam w maju.
Jeśli post Ci się podoba lub uważasz, że może kogoś zainspirować, będzie mi miło, gdy go udostępnisz lub polubisz:)