Przede wszystkim chłonąć atmosferę! Jednym z najlepiej rozwiniętych turystycznie miast w Kambodży jest Phnom Penh czyli stolica. Drugim jest właśnie Siem Reap. Dzieje się tak za sprawą oddalonego o 7 km znanego kompleksu świątynnego Angkor Wat wpisanego na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Angkor Wat to odrębny temat, dlatego już o nim pisałam tu. Generalnie Siem jest idealną bazą wypadową do ruin Angkoru. I wiele osób na tym kończy swoją przygodę z Siem Reap. Moim zdaniem, jednak, zasługuje ono na nieco więcej uwagi. W Siem spokojnie można spędzić kilka dni i po prostu chłonąć Kambodżański klimat.
Po kilku dniach w Siem Reap Kambodża skradła moje serce. Teraz nieustannie kojarzy mi się z zapachem trawy cytrynowej. Zapewne spory udział miał w tym hotel, w którym mieszkaliśmy i w którym używano kosmetyków na bazie trawy. Hotel był bardzo przyjemny, idealnie położony, tuż koło centrum, ale jednak w spokojnej okolicy. Z czystym sumieniem mogę go polecić. Ponieważ byliśmy w okresie najcieplejszym, ceny były sensowne. Gdy sprawdzałam je w listopadzie, już nie były takie „przyjemne”. Przy rezerwacji noclegów w Azji należy pamiętać, że gwiazdki, jakimi chwalą się hotele trzeba przyjmować z przymrużeniem oka, bo są one zawyżone w stosunku do standardów europejskich czy amerykańskich.
Siem Reap gwałtownie się rozwija. Wystarczy przejść się żółtym ludzikiem na googlemaps i porównać to, co jest w rzeczywistości z tym, co pokazuje „street view”. Ogromna różnica, nowe hotele, sklepy, a nawet Hard Rock Cafe. W miejscu naszego hotelu klepowisko i plac budowy, a gdy my w nim byliśmy fantastycznie zagospodarowana przestrzeń: basen, sporo zieleni, przyjemne nowoczesne wnętrza.
Patrząc na zmiany, jakie zachodzą w Kambodży, sądzę, że to ostatnie lata, by zobaczyć jeszcze nieco mniej rozwiniętą Kambodżę, trochę dziką i nieokiełznaną. W Siem wyraźnie można odczuć rozwijającą się turystykę. Potrzebę zarobienia i stosunkowo małe wyczucie Khmerów widać jeszcze w nieustannym, wręcz natrętnym proponowaniu podwiezienia tuk tukiem czy taksówką. Trochę to niestety uciążliwe, ale myślę, że można to wybaczyć;)
Oczywiście Kambodża to nie tylko ciepły klimat, niskie ceny, dobre jedzenie, mili ludzie. To także obrazki przypominające, że części ludziom się bardzo powiodło. To olbrzymie Lexusy i tym podobne wielkie, drogie fury, ale to też ludzie wracający z pracy upchnięci na furgonetkach czy ciężarówkach.
Główna ulica Siem Reap to Pub Street. Jak sama nazwa wskazuje jest na niej wiele knajp i knajpeczek. Można na niej zjeść m.in. lokalne jedzenie, ale też tajskie, hinduskie, japońskie, a nawet europejskie, można napić się drinka, pójść na koncert rockowy, potańczyć, pójść na masaż. Standard lokali jest bardzo różny. W ciągu dnia na Pub Street jest niewielu turystów, wieczorem tętni życiem, ale w obu wersjach jest bardzo przyjemnie.
W pobliżu znajduje się Night Market czyli nocny targ, popularny, zarówno w Kambodży, jak i Tajlandii. Warto wybrać się na niego, choćby po to, by poczuć klimat takiego targu.
Można kupić tam wiele rzeczy bardziej i mniej potrzebnych: obrazki, wyroby z drewna, koszulki, torby, jakieś elektroniczne gadżety, pieprz! Pieprz z prowincji Kampot jest znany w Europie i można go sprzedawać tylko, jeśli jest oryginalnym kambodżańskim pieprzem. Warto go kupić. Drogi nie jest.
Warto zajrzeć do świątyni Wat Preah Prom Rath. Przed wejściem zdejmujemy buty. Historie przedstawione na malowidłach oglądamy od prawej strony.
Można zajść do ogrodów królewskich, jednak na nas nie zrobiły one specjalnego wrażenia. Masa turystów z Chin biegających w koło i robiących zdjęcia.
Warto wybrać się na zwiedzanie którejś z pływających wiosek (floating village).
W Kambodży warto zjeść dużo owoców. Są one pyszne, świeże i tanie. Można też kupić na mieście coś w rodzaju smoothie. Jednak one już nie są takie tanie.
Tradycyjna potrawa to amok z rybą lub kurczakiem w sosie z mleczka kokosowego przyprawiona czosnkiem, trawą cytrynową, imbirem. Dobra, ale nie nadzwyczajna. W Kambodży natomiast zachwyciły mnie „fresh spring rollls” czyli tzw. sajgonki. Tyle, że sajgonki znane w Polsce są smażone, a te są świeżutkie, z surowymi warzywami drobno pokrojonymi. Do tego fantastyczny ostry sos. Niebo w gębie.
Z praktycznych informacji: w centrum Siem Reap czyli w okolicach Pub Street nie warto robić zakupów spożywczych. Tuż koło Hard Rock Cafe jest sklepik spożywczy, który oferuje dużo bardziej atrakcyjne ceny. Jest o połowę taniej niż w centrum, zwłaszcza alkohole.
Oficjalną walutą w Kambodży jest riel, ale rieli nie kupisz nigdzie poza Kambodżą. Wjeżdżamy do Kambodży z dolarami i płacimy nimi do woli. Resztę natomiast dostajemy często właśnie w rielach. 1 riel równa się ćwierć dolarówce. Lokalnej waluty nie ma sensu zabierać ze sobą poza granice Kambodży. Nic z nią nie zrobimy. Nie można jej wymienić, więc lepiej się pozbyć na miejscu.
Jeśli post Ci się podoba lub uważasz, że może kogoś zainspirować, będzie mi miło, gdy go udostępnisz lub polubisz:)