Estonia – co zobaczyć?

W Estonii byłam ostatnio jakieś 16 lat temu. Raz w czasie budżetowego tripa z przyjaciółmi Litwa-Łotwa-Estonia. W pamięci wyjątkowo mocno zapisała mi się urocza tallińska starówka o poranku, w czasie kiedy czekaliśmy po nocnej podróży z Rygi na otwarcie McDonalds’a. Drugi raz byłam w czasie podróży samochodem na konferencję do Helsinek. Wówczas najbardziej utkwił mi w pamięci niekończący się dzień w Tallinie (byłam w czerwcu, więc białe noce trwały w najlepsze), urocza drewniana stacyjka kolejowa w Paldiskach i wysokie nadmorskie klify. Od tego czasu widziałam sporo różnych miejsc, Estonia mocno się zmieniła, a ja zastanawiałam się, jak wpłynie to na mój odbiór tego kraju.

Krótko mówiąc Estonia jest dobrym, mało popularnym kierunkiem na niezbyt długie wakacje. Jedyny jej minus jest taki, że jest płaska jak stół. Estonia to taki miks radzieckiego dawnego klimatu z nowoczesnym, czystym, zadbanym skandynawskim plus mnóstwo drewnianej architektury. Estonia ma kilka parków narodowych, które warto odwiedzić. Ja widziałam tylko jeden. Na ich poznanie na pewno warto dać sobie więcej czasu. Estonia, mimo, monotonnego krajobrazu, ma w sobie sporo różnorodności. To, co przedstawiam w poniższym wpisie to nie wszystkie atrakcje, które oferuje Estonia, tylko te wybrane. Generalnie to kraj dla tych, którzy szukają ciszy i spokoju.

Tartu

Południowa Estonia

Voru, Otepää, Park Narodowy Karala – te lokalizacje pominęłam, choć rozważałam, jednak nie układały mi się czasowo. Graniczna miejscowość Valga miała być ciekawa, ze względu na skomplikowaną granicę łotewsko-estońską i spór między państwami o tę miejscowość, ale okazała się być nie przyciągająca uwagi.

Tartu

Dawniej Dorpat. Miasto, które w XVI wieku było przez 43 lata polskim miastem. Po drugiej Wojnie Światowej miasto zostało zamknięte przez ZSRR dla zachodnich turystów, gdyż była w nim baza lotnicza. Obecnie to w dużej mierze miasto studenckie. W czasach zaborów na dorpackim uniwersytecie studiowało dużo Polaków (tych, którzy nie chcieli kształcić się w Polsce po rosyjsku). W Tartu do I Wojny Światowej językiem wykładowym był niemiecki. W połowie XIX wieku studiowało tu aż 450 Polaków (1/5 studentów stanowili Polacy). W sumie 1900 Polaków ukończyło Uniwersytet w Dorpacie. Nazywani oni byli Dorpatczykami. Można zwiedzić Muzeum Uniwersyteckie, w którym są ponoć pamiątki po polskich studentach.

Uniwersytet

Samo miasto nie wydaje się być szczególnie interesujące, ma małą nijaką starówkę z Raekoja Platz, ale za to uroczą drewnianą część miasta Supilinn.

Raekoja Platz

Kolejnym wartym uwagi miejscem jest wzgórze Toomemägi czyli duży park z ruinami katedry Św. Piotra i Pawła  z XIII wieku. Obok katedry ciekawa rekonstrukcja, natomiast w parku można poczytać miedzy innymi o śladach Polaków w Tartu.

Jezioro Pejpus

Po drodze nad jezioro warto zatrzymać się przy uroczym neogotyckim zamku Alatskivi, zbudowanym w latach 1880-85, położonym w 130 hektarowym parku. Można go zwiedzać i/lub zanocować w nim.

Jezioro Pejpus jest piątym jeziorem pod względem wielkości w Europie. Jego powierzchnia wynosi ponad 3500 km². Jest 6 razy większe od węgierskiego Balatonu, który również wydaje się być duży. Pejpus wygląda jak morze. Są na nim nawet małe fale. Leży na granicy Estonii i Rosji. Zimą zamarza i czasem jest zamarznięte nawet do maja. Ma ładne plaże i jest otoczone pięknymi lasami, w których skrywa się sporo drewnianych domów. Warto przejechać się wzdłuż wybrzeża. Jeśli szukacie ciszy i spokoju to tu.

Na granicy z Rosją, nad Jeziorem Pejpus leży też malutka rosyjskojęzyczna wioska Vasknarva. Od Rosji dzieli ją tylko rzeka Narva, oblepiona wędkarzami. Jest w niej ładna cerkiew św. Eliasza i punkt widokowy.

Po drugiej stronie rzeki Rosja

Północna Estonia

Narwa

To ciekawe, aczkolwiek smutne miasto graniczne. Po estońskiej stronie Narwa, po rosyjskiej Iwangorod. Po dwóch stronach rzeki stoją twierdze.

Średniowieczna twierdza po estońskiej stronie zbudowana została przez Duńczyków, następnie przebudowana przez Szwedów. Twierdza po stronie rosyjskiej wygląda zdecydowanie bardziej okazale.

Dane wskazują, że od 74 do 93% mieszkańców Narwy stanowią Rosjanie. Miasto jest zdecydowanie biedniejsze niż reszta Estonii, skazane na zapomnienie, jednak potrzebne ze względu na istniejącą elektrociepłownię Balti Elektrijaama, która wytwarza ponad 30% energii całego kraju. Na jej terenie jest muzeum.

Położenie Narwy sprawiało, że wokół niej odbywało się na przestrzeni wieków wiele bitew. Do II Wojny Światowej i Narwa i Iwanogorod były zamieszkane przez Estończyków. W 1940 roku ZSRR wywiozła większość Estończyków na Syberię i osiedlono tu Rosjan. Po uzyskaniu przez Estonię niepodległości w 1990 roku osiedliło się w miasteczku trochę Estończyków, jednak nadal stanowią oni niewielki odsetek społeczeństwa. Na ulicach wszyscy mówią po rosyjsku.

Narva wygląda naprawdę smutno. Ciekawym miejscem jest w niej dawna XIX-wieczna Fabryka Kreenholmi bawełny i tekstyliów i okoliczne zabudowania. Ponoć w czasie, kiedy została zbudowana była największą taką fabryką w Europie. Można ją zwiedzać z przewodnikiem. Przypomina nasz Żyrardów, Łódź czy katowicki Nikiszowiec. Możecie też tu znaleźć centrum kulturalne, które istnieje od 1957 roku.

W miasteczku ładny jest także wczesnoklasycystyczny ratusz, jednak w czasie naszego pobytu w remoncie. Starówki nie znajdziecie, bo została zniszczona przez radzieckie naloty w 1944 roku.

Baza noclegowa jest słabiutka. Mogę Wam natomiast polecić restaurację w Hotelu Narwa, a w niej marynowanego minoga morskiego (w Polsce jest on pod ochroną, tutaj to przysmak), soljankę czy soczystą pierś z kaczki w sosie malinowym.

Narwa-Jöesuu

Położone nad Zatoką Fińską, graniczne nadmorskie uzdrowisko. Mimo szczytu sezonu wygląda na wymarłe, opuszczone hotele przy samej plaży i piękne drewniane wille rozsiane po wiosce niszczeją. Widać, że kiedyś musiały przyjmować całkiem sporo gości. Narwa-Jöesuu otrzymała status uzdrowiska w 1873 roku. Do pierwszej wojny była znana wśród elit moskiewskich i petersburskich. W czasie wojny zniszczona, w latach 50-tych zaczęła się podnosić, jednak teraz wygląda na bardzo podupadłą. W miasteczku jest przepiękny, bardzo zadbany park, całkiem dobre ceny w hotelach i ładne piaszczyste plaże. Warto zobaczyć cerkiew. W trakcie naszego pobytu… rozebraną.

Rakvere

Malutkie (choć jak na Estonię spore), ładne, przez jakiś czas także polskie, miasteczko, z ruinami zamku na wzgórzu. Tu zdecydowanie mogę polecić restaurację Slaavi Kook – 12 Kuud z kuchnią słowiańską, rosyjską i obfitymi porcjami.

Park Narodowy Lahemaa

To największy i najstarszy park narodowy w Estonii. Powstał jako pierwszy na terenie dawnego ZSRR. Jego teren to bogata linia brzegowa, liczne lasy, jeziora, mokradła, bagna i parki wraz z dworkami, w których można nocować. Tu mogę Wam polecić kilka miejsc, które odwiedziliśmy. Więcej w oddzielnym poście.

Tallin

Starówka niczym z bajki. Zachwyciła mnie kilkanaście lat temu i nadal robi na mnie wrażenie. Położenie stolicy zapewnia szybki transfer promem do Helsinek. Kilka ciekawych muzeów. Do tego miks architektoniczny. Nowe budowle zaczynają powstawać przyczepione do starych kamienic czy pofabrycznych pozostałości, ciekawie zaprojektowane, przykuwają oko.

Skansen Estoński

Położony na przedmieściach Tallina skansen jest absolutną perełką. Jestem wielką miłośniczką skansenów i widziałam ich już mnóstwo. Ten wskakuje wysoko do rankingu tuż koło węgierskiego Szentendre. Skrywa on też w sobie atrakcję, jakiej nie widziałam nigdzie dotąd, ale o tym więcej tutaj.

Zachodnia Estonia

Klify na Półwyspie Pakri, Paldiski, Haapsalu

Wapienne wysokie klify w okolicach Tallina i Paldiski – miasto przez wiele lat zamknięte z powodu stacjonowania w nim wojsk radzieckich aż do 1994 roku, to miejsca, które odwiedziłam kiedyś. Warto je zobaczyć. W Haapsalu jest natomiast najdłuższy drewniany peron dworcowy w Europie. Nie byłam, ale wydaje mi się, że warto zobaczyć.

Saarema (lub inne wyspy)

My zdecydowaliśmy się na Saaremę czyli największą wyspę Archipelagu Moonsundzkiego, jednocześnie największą wyspę Estonii i drugą pod względem wielkości wyspę na Bałtyku.  Na Saremę płynie się promem z Virtsu. Czas przeprawy to ok. 30 minut. Promy pływają co około pół godziny. Kupowaliśmy bilet tuż przed rejsem, gdy już wiedzieliśmy, ile czasu potrzebujemy na dojechanie. Zakup trwał chwilkę. Link do strony tu. Saarema jest odmienna kulturowo od reszty kraju. Mieszka tu, bowiem, najwięcej Estończyków.

Promem dopływa się na wyspę Muhu. Na niej można obejrzeć kolejny skansen, ale ten już pominęłam😊 Jest on nietypowy, bo zamieszkany. Czyli podobnie jak we Vlkolincu na Słowacji. Saarema połączona jest z Muhu groblą. Największym miasteczkiem Saremy jest Kuressaare. To urocze miasteczko jest 9-tym miastem pod względem wielkości w Estonii, a ma tylko 13 tys. mieszkańców. Można do niego przylecieć bezpośrednio z Tallina super maleńkimi samolocikami. To tu zabukowaliśmy dwa noclegi w fantastycznym butikowym hotelu Ekesparre ulokowanym w jednym z zabytkowych willi miasteczka.

Po prawej stronie Hotel Ekesparre

Główną atrakcją wyspy jest zamek – twierdza, właśnie w Kuressaare.

W miasteczku polecam restaurację Saaremaa Veski Restoran, usytuowaną w wiatraku z 1899 roku (przy okazji warto wdrapać się na wszystkie pięterka, by zobaczyć, jak on wygląda). Ponadto warto wpaść na winko lub Kristallkümmel czyli najstarszy estoński likier lub Vana Tallin (najbardziej znany estoński likier) do Vinoteki na głównej ulicy Lossi.

Nie objechaliśmy całej wyspy, ale patrząc na plażę, która miała być super ładna, to chyba jednak nie jest to plażowy kierunek. Ta plaża to Mändjalarand.

To ta “ładna” plaża

Miejscem wartym odwiedzenia jest najdalej wysunięty na południe półwysep Sörve z latarnią morską (Sörve Lighthouse) z 1770 roku i położona obok niej restauracja Sääre Paargu Restoran.

Znaną atrakcją wyspy jest też krater (Kaali Saaremaa), który powstał po uderzeniu meteorytu. Jest to niemal okrągłe jezioro, które powstało na skutek „zbombardowania” 4000 lat temu kosmicznymi okruchami o różnej wielkości.

Inne atrakcje to nadmorski park narodowy czy farma wiatraków.

Parnawa

Nadmorski kurort uchodzący za letnią stolicę Estonii. Parnawa jest uzdrowiskiem słynącym z kąpieli błotnych. Ma bardzo ładny, zagospodarowany park (Rannapark), sporo drewnianych willi.  

W Parnawie można zobaczyć budynki będące przedstawicielami stylu zwanego estońskim funkcjonalizmem, który wyróżniał się kompletnym brakiem ozdób na budynkach. Przykładem jest hotel Ranna z lat 30-tych ubiegłego wieku.

Hotel Ranna

Sama starówka jak dla mnie niezbyt zachwycająca. Warto też przejść się pod pomnik Proklamacji Niepodległości Estonii. To ważne miejsce, gdyż to tutaj w 1918 roku ogłoszono niepodległość Estonii. Przeczytano ją z balkonu nieistniejącego już teatru Endla, zburzonego w czasie II Wojny Światowej. Teraz stoi w tym miejscu Hotel Parnawa. Parnawę wybrano na pierwsze miejsce, w którym ogłoszono światu niepodległość tego malutkiego kraju.

Tym akcentem zakończyliśmy estońską podróż. Dobrze mi było zobaczyć Estonię po latach, Estonię wysoko rozwiniętą, mającą w sobie bardzo dużo ze Skandynawii i jeszcze troszkę pozostałości po ZSRR. 

Jeśli post Ci się podoba lub uważasz, że może kogoś zainspirować, będzie mi miło, gdy go udostępnisz lub polubisz:)

Leave A Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.