Gruzja to stan umysłu…

Do Gruzji wybrałam się na mały nieplanowany city break. Niecałe półtora miesiąca temu wróciłam z Karaibów, zawodowo byłam już w Bydgoszczy i na Śląsku, przede mną jeszcze kilka wyjazdów służbowych. Z tego powodu nie planowałam kolejnych. Jednak…. Gruzja była na mojej bucket list już od dawien dawna. Kiedy okazało się, że moja przyjaciółka rusza na dwutygodniowego tripa po Gruzji, nie mogłam nie ulec pokusie i do niej nie dołączyć. Niestety, udało mi się wygospodarować tylko 5 dni, więc Gruzję zaledwie musnęłam. Znalazłam bilety za 400 zł (z Warszawy do Kutaisi, powrót do Katowic). Wizzair ma całkiem dobre oferty (w odpowiednim czasie, oczywiście). Można też lecieć do Tbilisi bezpośrednio LOT-em, jednak jest to dużo droższa impreza i przy wyjeździe na 5 dni taka inwestycja nie miała sensu.

Tbilisi, Gruzja

Generalnie mam wrażenie, że Gruzja to inny stan umysłu… to coś, co albo poczujesz i Cię wciągnie, albo wręcz odwrotnie. Jeśli jeździsz tylko na wakacje all inclusive to zdecydowanie nie jest dobra destynacja dla Ciebie.

Kutaisi, Gruzja
Tbilisi, Gruzja

W 2006 roku byłam na Krymie. Miałam wówczas wrażenie, że cofnęłam się w czasie do Polski lat 60-tych, może 70-tych. Minęło 13 lat. Jestem w Gruzji i czuję się jakbym ponownie odbywała podróż w czasie. Nie widzę większych różnic pomiędzy tym co 13 lat temu na Krymie i tym, co dziś w Gruzji.

Kutaisi, Gruzja

W Kutaisi spodziewałam się dużego lotniska, na którym ciężko będzie cokolwiek znaleźć. Nic bardziej mylnego. Malutka „hala”. Odloty i przyloty oddzielone szybą. Wysiadam z samolotu. Na lotnisku nie ma żadnego innego samolotu, tylko ten, którym przyleciałam.

Kutaisi, Gruzja

Dalej ruszam autobusem Georgian Bus bezpośrednio do Tbilisi (tuż przy lotnisku, po prawej stronie od wyjścia bez problemu można go znaleźć). Podróż trwa 4 godziny. Net „śmiga”. Bilety można kupić w Polsce przez Internet (strona Georgian Bus jest też po polsku)! Nie ma jednak potrzeby, bo można też je kupić na lotnisku. Bilet 20 GEL (Lari) czyli niecałe 30 zł. Obok jest też stanowisko, w którym można kupić kartę do Internetu Magti – 4,5 Gb za 15 Lari na 15 dni. Dobra opcja. Działa bez zarzutu. Tu ważna uwaga: w Gruzji jest problem z wymianą dolarów sprzed 2000 roku. W kilku kantorach mi odmówiono i udało się je wymienić dopiero w banku. A były to dolary, które wymieniłam w kantorze w Polsce.

Tbilisi, Gruzja

Ruszamy. Wszędzie krowy, zielono, w oddali majaczą ośnieżone góry Małego Kaukazu. Betonowe drogi. Łady, Zaporożce czy Wołgi. Jest biednie. Wyobrażam sobie, że podobnie wyglądała podróż przez Polskę lat 70-tych, trochę czuję się jakbym przeniosła się na wspomniany Krym. Tyle, że tu jest Kaukaz.

Gdzieniegdzie pojawiają się knajpki, których w Polsce lat 70-tych czy na Krymie z początku XX wieku było jeszcze mniej. Nad rzekami przerzucone wąskie prowizoryczne mosteczki prowadzące do kilku domostw. Prowizoryczne drewniane płotki kołyszą się niestabilnie, zaznaczając granice ludzkich posesji. Niekiedy płotki zastąpione są starymi oponami powtykanymi w ziemię. Zielone wzgórza, w oddali ośnieżone szczyty. Gdzieniegdzie wyłaniają się twierdze, a gdzieniegdzie prawosławne kościółki ulokowane urokliwie na wzgórzach. Chciałoby się zatrzymywać i cykać fotki co rusz.

Monastyr Mocameta, Gruzja

Domy są bardzo podobne: kwadratowe, ze spadzistymi dachami, szare. Dziwne jest to, że ruch jest prawostronny, a jakieś 50% kierowców ma kierownicę po prawej stronie, zamiast po lewej… W miastach bloki są równie szare co domy na wsiach, obdrapane, czasem pojawiają się do niczego nie pasujące balkony, wyglądające jakby ktoś przypadkowo rzucił je gdzie popadnie.  Na blokach pomiędzy jednym a drugim balkonem rozwieszone są sznurki, na których radośnie powiewa wyprana bielizna.

Kutaisi, Gruzja
Kutaisi, Gruzja
Kazbegi (Stepancminda), Gruzja

Kolejny fenomen to psy. Jest ich mnóstwo. Turyści je karmią przy stołach w restauracjach, dlatego niekiedy ma się wrażenie, iż dana restauracja ma swojego jednego lub dwa psy, które strzegą terytorium, odganiając inne psy lub osoby, które żebrzą. Wszystkie psy mają na uchu chipa. Ale co najbardziej ciekawe, tutejsze psy to takie leniwce, jak w Portugalii. Możesz wejść na niego i dopiero Cię zauważą.  Śpią rozłożone przy ruchliwych drogach, w centrach miast, na skwerkach, chodnikach, dosłownie wszędzie.

Kolejne często spotykane zwierzę to krowy. Na drogach, przy drogach, na wsiach, w miastach. Wszędzie, absolutnie wszędzie można je spotkać.

Gruzja nie ma nic wspólnego z tym, co oferuje „zachodni” świat. Gruzja jest nieokiełznana (jeszcze). Kierowcy jeżdżą jak szaleni (to jak dla mnie najmniej fajna część Gruzji).

Kutaisi, Gruzja
Kazbegi (Stepancminda), Gruzja

Gruzja nie jest cukierkowa, o nie! Domy są szarobure, jest sporo harmidru charakterystycznego dla Azji, czas płynie inaczej. Dla kierowcy wiozącego busem ludzi na lotnisko, nie ma problemu, by nadrobić drogi i pojechać na jakieś osiedle odebrać kanapki. Gruzini są niezwykle życzliwi i pomocni. Oczywiście, jeśli chcą coś sprzedać robią to po dwa razy wyższej cenie niż w rzeczywistości sprzedają. Pamiętajmy jednak, że to biedny kraj. Ich PKB jest cztery razy niższe niż nasze. I to widać gołym okiem. Nie trzeba szukać różnic.

Kutaisi, Gruzja

Wracając do życzliwości, nie ma w tym nic nadzwyczajnego, że kierowca taksówki idzie ze mną do klasztoru, by „robić mi zdjęcia”, bierze moją wodę i ją niesie, żebym nie musiała dźwigać. Albo współpasażer trzyma sam z siebie moje rzeczy, abym mogła wygodnie usiąść. Albo jedzie z plecakiem mojej przyjaciółki między nogami, bo u niej nie ma miejsca na ów plecak. Dla nich to nic nadzwyczajnego. Dla mnie tak. Jednak nie zmienia to faktu, że jest to ogromnie miłe.  

Tbilisi, Gruzja

Jeśli post Ci się podoba lub uważasz, że może kogoś zainspirować, będzie mi miło, gdy go udostępnisz lub polubisz:)

Leave A Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.