Key West robi spore wrażenie. Jest to malutkie miasteczko (19 km²) położone na samym końcu archipelagu wysp i wysepek Florida Key. Archipelag składa się z 1700 wysp koralowych, co sprawia, że jest idealnym miejscem do nurkowania. W sumie ma 240 km długości. Przez całe Florida Key biegnie tylko jedna droga, którą stanowi siedmiomilowy most będący głównym szlakiem komunikacyjnym z Miami do Key West.
Na początku XX wieku zbudowano nawet na Key West linię kolejową, jednak odkąd huragan zniszczył linię, nie wybudowano nowej, natomiast wybudowano drogę międzystanową US-1.
Po drodze archipelagu przez 11 km mijamy różne wyspy z jednej strony ulokowane na Oceanie Atlantyckim, a z drugiej na Zatoce Meksykańskiej. W czasie jazdy widzimy zmieniający się za oknami samochodu krajobraz.
Na wysokości Knight’s Key i Pigeon Key można zobaczyć fragmenty starego mostu kolejowego, jednak nie są one dostępne dla ruchu kołowego, jedynie dla pieszego. Tu, gdzie my się zatrzymaliśmy, nawet dla ruchu pieszego most nie był dostępny.
Wzdłuż archipelagu Florida Keys, aż do wyspy Key Biscayne ciągnie się rafa koralowa znana jako Florida Reef, która ma długość 270 km. Jeśli tylko macie czas i środki finansowe to na pewno warto skorzystać i ponurkować.
Niewielka odległość Key West od Kuby (tylko 140 km) wiąże się z tym, że wielu Kubańczyków osiedliło się tu na stałe i miasteczko nie ma zbyt amerykańskiego charakteru, natomiast bardzo wyraźnie widać wpływy karaibskie. Oczywiście taka sytuacja ma też minusy w postaci napływu nie tylko legalnych imigrantów.
Cały archipelag leży w klimacie podzwrotnikowym, co oznacza, że jest na nim upalnie. My byliśmy tam w styczniu i temperatury były bardzo przyjemne. W lato jest niebywale gorąco, więc tak naprawdę lepiej jest się tam znaleźć w nieco chłodniejszych miesiącach. W styczniu średnie temperatury wynoszą 23,5°C, natomiast w sierpniu prawie 32°C.
Niestety minusem zimowych wyjazdów na Key West są niebotycznie wysokie ceny. Generalnie na Key West tanio nie jest. Jest tam mała baza noclegowa, trudno się dostać i jest on sporą atrakcją, więc ceny są mocno wywindowane. Jeśli lubicie życie nocne nie warto oddalać się z noclegiem od centrum Key West, gdyż nocą miasteczko tętni życiem. Nocleg, w którym spałam mogę spokojnie polecić. W hotelu pracuje Polak, co również stanowi miły akcent.
Główna uliczka imprezowo-sklepowa to Duval Street. Sporo na niej okazji do skosztowania kubańskich cygar.
Warto również nieco oddalić się od Duval Street i zagubić w okolicznych uliczkach, pooglądać kolonialne pastelowe budynki. Key West jest malutkie, więc spokojnie można przemierzać je na piechotę albo wynajętym rowerem
Na północnym krańcu Duval Street, czyli na Mallory Square, można obserwować przypływające statki pasażerskie albo ptaki szukające zdobyczy żywieniowych, a także podziwiać zachód słońca, którym szczycą się mieszkańcy Key West.
Na południowym krańcu Duval Street, natomiast, jest mała plaża z małym molo.
Nie dochodząc do plaży warto także skręcić w prawo w South Street i na jej krańcu znajduje się dziwna boja, oznaczająca symbolicznie najbardziej wysunięty na południe punkt, przy której wszyscy robią sobie zdjęcia.
W Key West atrakcją jest Muzeum Ernesta Hemingway’a. Jednak nie zdecydowałam się, by je odwiedzić, więc nie mogę się wypowiadać na jego temat.
Co jeść?
Warto spróbować lokalnej potrawy, jaką są syczące mięczaki (conch). Podawane są w postaci gęstej zupy (chouder), na którą po zupie w Charleston już ochoty zdecydowanie nie miałam. Druga forma to smażone mięczaki (conch fritters). W USA mnóstwo rzeczy jest smażonych, więc wcale to nie zaskakuje. My zjedliśmy je w Blue Macaw. Niestety dość tłuste, ale dobre. Zapiekane znowu w panierce (jakżeby inaczej, to w końcu Stany), wraz z kawałeczkami warzyw, głównie wyczuwalną kukurydzą.
Key West również słynie z Key Lime Pie czyli tarty limonkowej, wyjątkowej na Key West, gdyż limonki, które tam rosną mają nieco inny smak i wygląd niż te, które są nam znane i dostępne. Są okrągłe, mają żółty miąższ, są kwaśniejsze i bardziej aromatyczne.
Ciastko jadłam również w Blue Macaw. Było idealne. Na delikatnym, kruchutkim cieście limonkowy budyń, który nie smakuje jak budyń. Jest przepyszny, delikatny, kremowy z wyczuwalną nutką limonki. Do tego na wierzch bita śmietana, przypominająca śmietanę do ciasta bezowego. Pyszna!
Nie wiem, jak te tradycyjne potrawy Key West smakują gdzie indziej, gdyż byłam tam tylko jedną noc, ale na pewno warto je spróbować.
Mogę również polecić fantastyczny Amigos Tortilla Bar.
Meksykańska knajpa na drinka i na obiad. Rewelacyjna Margarita, Enchilades z wołowiną przypominające rwaną (szarpaną) wołowinę. Do tego czarna fasola i ryż delikatnie polany sosem limonkowym.
Druga potrawa przez nas spróbowana to danie z serii bowl: miska krewetek w cieście, podanych na ryżu i czarnej fasoli z odrobiną awokado. Enchilades zdecydowanie lepsze.
Podsumowując: Key West polecam zdecydowanie! Warto przejechać te 3,5 godziny od Miami, by zobaczyć i poczuć klimat. Podróż w tą i z powrotem jednego dnia sensu nie ma, ale już jeden nocleg warto sobie tam zorganizować. Choć i większa ilość dni nie zaszkodzi.
Jeśli post Ci się podoba lub uważasz, że może kogoś zainspirować, będzie mi miło, gdy go udostępnisz lub polubisz:)