Kraków – czy warto jeszcze o nim pisać?

Wysiadam z pociągu. Bucha sierpniowy upał. Uwielbiam takie dni i taką pogodę. Patrzę na peron. Wygląda jakoś nieznajomo. Zdaję sobie sprawę, że kiedy byłam ostatni raz w Krakowie pociągiem, dworzec prezentował się zgoła inaczej. Dworcem był wówczas budynek, w którym dziś mieści się muzeum. Muzeum, które notabene bardzo chciałabym zobaczyć. Niestety czynne jest krótko, bo w tygodniu tylko do 17, a ja jestem w Krakowie służbowo i bez cienia szansy, by zdążyć. No, nic. Następnym razem. Wracając do dworca. Krakowski dworzec dziś płynnie przechodzi w Galerię Krakowską, którą z zewnątrz widywałam wielokrotnie, ale jakoś nie miałam okazji zobaczyć, że komunikacja piesza między nią a dworcem jest tak płynna.

Jednak ta sytuacja z dworca i upalny spacer przez Planty oraz Rynek przypomniał mi czas, kiedy w Krakowie bywałam często. Dawniej miałam tam rodzinę.  Również nieco ponad 10 lat temu byłam na stypendium w Szwecji. Zanim na stypendium pojechałam w ramach przygotowań do wyjazdu trzeba było jeździć na szkolenia, właśnie, do Krakowa! I muszę powiedzieć, że był to fantastyczny czas!

Kraków lubię bardzo. Mam z nim miłe wspomnienia z przeróżnych wyjazdów. Jednak właściwie nie zdarza mi się jeździć do Krakowa specjalnie, by spędzić tam weekend. Zazwyczaj sprowadzają mnie do niego różne sprawy. Tak było i tym razem, jednak teraz postanowiłam co nieco napisać, by podzielić się pewnym miejscem. O tym później.

Z Krakowem jest tak, że najprawdopodobniej większość z Was odwiedziła go nie raz, nie dwa. Kraków to miasto, w którym przynajmniej raz w życiu „powinno się” być. Wszyscy znacie atrakcje typu Wawel, Sukiennice, Smok czy Rynek, więc o nich pisać nie będę. Chciałabym, natomiast, abyście od Rynku trochę się oddalili.

Sukiennice
Kościół Mariacki na Rynku

Kazimierz zapewne znacie. Tak? Kazimierz pamiętam sprzed lat, gdy był mocno zdewastowany i niebezpieczny. Pamiętam, jak zaczął się rewitalizować, by przekształcić się w piękną, ale w dzisiejszych czasach jakże pełną turystów, dzielnicę żydowską. Zdecydowanie warto się tam przejść.

Kolejne miejsce, którym dobrze jest się przespacerować to trasa wzdłuż Wisły wraz z uroczą Kładką Ojca Bernatka. Ta pieszo-rowerowa kładka jest stosunkowo nowa, bo powstała w 2010 roku. Deptaki wzdłuż Wisły są idealne na rower czy rolki. Natomiast kładka łączy Kazimierz z Podgórzem, które jest kolejnym miejscem wartym odwiedzenia. Można także skorzystać z rejsu statkiem po Wiśle.

Kładka Ojca Bernatka

Rynek Podgórski czyli główny rynek Podgórza to miejsce, w którym można odetchnąć od tłumów zalegających na Rynku czy nawet na Kazimierzu. Ceny są tutaj również bardziej przyjemne.

No i ostatnie miejsce, to miejsce, które tak naprawdę sprawiło, że w ogóle o Krakowie piszę. Jakiś czas temu wpadło mi w oko, a później o nim zapomniałam. Tym razem noclegu w Krakowie sobie nie wybierałam, tylko został mi wybrany. I okazało się, że jest on 10 metrów od owego miejsca. Mowa o dawnej fabryce tytoniu Tytano. Na Dolnych Młynów 10. Miejsce absolutnie fantastyczne na mapie Krakowa.

Dolnych Młynów 10

Kulturowe, i ponoć obecnie kultowe, zagłębie, w którym jest nawet szkoła tańca czy fryzjer. W dawnym pofabrycznym kompleksie zorganizowano przestrzeń 15ooo m². Jak ja uwielbiam takie miejsca!

Dolnych Młynów 10

Chodzisz po terenie i dziwisz się, gdy za kolejnym winklem wyskakuje Ci kolejna rewelacyjna miejscówka. Wszystko w klimacie industrial. W lecie tętniące życiem ogródki. Mega!

Dolnych Młynów 10

Na stronie www.haveabite.in znajdziecie spis wszystkich lokali w kompleksie.

Miłego!

Jeśli post Ci się podoba lub uważasz, że może kogoś zainspirować, będzie mi miło, gdy go udostępnisz lub polubisz:)

 

Leave A Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *