Podróżnicze podsumowanie 2018

Ten rok to czas, w którym poza Europę nie wyściubiliśmy nosa. Wyjątkowo dużo wakacyjnego czasu spędziliśmy na wyjazdach po Polsce: było i morze i góry i Mazury.

Rok zaczęliśmy road tripem po Europie Zachodniej, którego ciągle nie udaje mi się opisać do końca. Na początek niemiecka Saksonia, później Nadrenia-Westfalia.

Pałac Moritzburg

Dalej pojechaliśmy na kilka dni do Holandii. Zahaczyliśmy o Amsterdam, który jest jedną z moich ulubionych stolic, później pojechaliśmy na północ, zwiedzając po drodze malownicze miasteczka, krainę wiatraków, serów i wielu innych skojarzeń, o których pisałam tu.

Amsterdam

Niesamowicie wywiało nas nad Morzem Północnym, zjedliśmy świeżo wyłowione z morza ostrygi w malutkim Yerseke.

Delta Expo, Holandia

Następnie pojechaliśmy do belgijskiej Bruggi, która od dawien dawna była na mojej bucket list. Brugia, nazywana flamandzką Wenecją, rzeczywiście jest urokliwym, ale niemiłosiernie drogim miastem.

Bruggia

Później skierowaliśmy się w stronę domu, po drodze odwiedzając Autostadt czyli niemieckie muzeum Volkswagena.

Autostadt

Po powrocie do Warszawy zaczął się u mnie czas intensywnych wyjazdów zawodowych na Śląsk. Latem w końcu udało mi się dotrzeć do Muzeum Śląskiego w Katowicach (też od dawna na bucket list).

Muzeum Śląskie w Katowicach

W marcu wybrałam się na kilkudniowy babski wypad na Cypr. Wraz z przyjaciółką zrobiłyśmy mały road trip dookoła tej turecko-greckiej wyspy. Gorąco polecam taką opcję. Zorganizowanie wyjazdu w taki sposób, aby zobaczyć obie części Cypru (Północną i Południową) jest zdecydowanie bardzo dobrym pomysłem.

Cypr

Już pod koniec kwietnia zaczęły się moje letniskowe wypady do pewnego wielkiego, starego drewnianego domu, w którym od zawsze uwielbiam spędzać letnie dni. Nie ma tam wygód, jednak las, w którym spędzam czas, rekompensuje wszelkie niedogodności. Uwielbiam stamtąd pracować, czytać, odpoczywać, gotować, spędzać czas z bliskimi, a także sama ze sobą. Uwielbiam leniwe poranki, długie dni, wieczory spędzone przy winie, pogaduszkach czy grach. I tak od końca kwietnia do początku września udało mi się tam spędzić całkiem sporo czasu.

Majowy zapach bzu…

Wiosna zaczęła się w tym roku wcześnie i szybko zachęciła do małych wypadów w Polskę typu Kampinos czy Nieborów.

Kampinos

W czerwcu skoczyliśmy na kilka dni w Tatry, częściowo służbowo, a częściowo rekreacyjnie. Kilka dni w Tatrach słowackich, kilka w polskich, tuż przed rozpoczęciem wakacji. Do tego trafiła nam się idealna pogoda na chodzenie po górach. Plus dwa noclegi w hotelu na Kalatówkach, bliskie osoby obok i czego chcieć więcej. Magia Kalatówek jest taka, że gdy zostajesz tam na noc masz ochotę być tam więcej i więcej, z dala od tłumów, w otoczeniu gór, gwiazd i porannych mgieł.

Tatry

Na przełomie lipca i sierpnia pojechaliśmy ze znajomymi na Mazury. Tydzień na łódkach, upał, kąpiele w jeziorze, spanie w portach lub na dziko, delikatne kołysanie łódki do snu, magiczne miejsca takie jak Stare Sady. Ten wyjazd to taki totalny chill. Ponieważ pływaliśmy na południe od Giżycka to przygotowałam Wam dwuczęściowy przewodnik właśnie po tych Mazurskich regionach: czyli jeśli szukacie info o rejonach od Giżycka po Ryn i w drugą stronę w kierunku Śniardw to zapraszam tu i tu.

Mazury

W sierpniu służbowo pojechałam na bardzo przyjemny wyjazd do Krakowa. Czasu miałam tyle co nic, ale udało mi się skoczyć na Dolne Młyny (czyli kolejna lokalizacja z bucket list zobaczona). Bardzo polecam!

Dolnych Młynów 10, Kraków

Na początku września, natomiast wybraliśmy się nad morze na Półwysep Helski. Czteroosobowa ekipa, Chałupy i kurs windsurfingu. Dla mnie taka deska to pierwszy raz i muszę przyznać, że pomimo iż z wodą nie jestem zbytnio zaprzyjaźniona, było to bardzo fajne doświadczenie. Półwysep Helski to dobra miejscówka (nawet jeśli nie pływacie). Z jednej strony zatoka, idealna właśnie do uczenia się wind lub kitesurfingu, a z drugiej strony morze z pustymi, szerokimi plażami, wiaterkiem i bardzo przyjemnym klimatem.

Plaża w Chałupach

Od października znowu zaczęłam intensywnie jeździć na Śląsk, ale jednocześnie udało nam się wyskoczyć na kilka dni w Bieszczady. Bo Bieszczady w jesiennych barwach także były na mojej liście marzeń podróżniczych. Jako, że pogoda średnio dopisała, oprócz tradycyjnych wypraw w góry, poszliśmy w rzadziej uczęszczane miejsca przy granicy z Ukrainą.

Jesienne Bieszczady

W listopadzie wyjazd służbowy do Poznania. Planów miałam dużo, ale tyle się działo zawodowo, że niewiele z nich zrealizowałam. Natomiast przygotowałam plan na weekend w Poznaniu, gdyż tak naprawdę całkiem sporo można tam robić, więc na kolejny raz będę mieć gotowca, którego wrzuciłam Wam ostatnio.

Poznań

Rok kończymy, dopiero co rozpoczętym, kolejnym road tripem. Będzie się działo:) Relacja na bieżąco na instastories – zapraszam!

Jeśli post Ci się podoba lub uważasz, że może kogoś zainspirować, będzie mi miło, gdy go udostępnisz lub polubisz:)

Leave A Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.