W Barcelonie byłam już kilka razy. Tutaj wrzucam link do jednego z wcześniejszych wpisów. Tym razem zamieniłam polską, zimową słotę na przyjemnie ciepłą Hiszpanię. Trip zaczął się w pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia. W trasie dwa noclegi, w sumie tym razem bez zwiedzania. I kilka dni, w tym Sylwester, w Barcelonie.
Zatem, co warto w Barcelonie zrobić, zobaczyć czy też przeżyć, a co niekoniecznie:
- Zacznijmy od tego, że warto kupić bilet na 10 przejazdów. Wychodzi taniej, a można używać go w dwie osoby. Tym razem nie używałam, ale kiedyś sprawdziłam, że to bardzo dobra opcja.
- Zjeść owoce morza w La Paradeta! To niewielka sieciówka restauracji z owocami morza. Na ladzie leżą surowe owoce morza. Wybierasz, co byś chciał czy też chciała zjeść i w jakiej ilości. Osoba za barem pyta, ale też sugeruje, jak można i warto je przyrządzić, a Ty decydujesz. Co oznacza, że na Twój talerz trafiają świeżo przyrządzone ryby czy inne skorupiaki. Bardzo polecam! Odkryliśmy przy poprzednim pobycie, teraz też chodziliśmy.
- Zwiedzić nie dokończoną Sagradę Familię, słynne dzieło Gaudiego. Ważne, żeby mieć świadomość, że zaczęto ją budować w 1882 roku i do tej pory nie skończono. Budowano nieprzerwanie z wyjątkiem jednego roku w czasie obecnej pandemii. Ostatnio ukończono jedną z wież. Jak przypatrzycie się jej uważnie to widać zmieniające się style w architekturze. Dawniej bilety trzeba było kupować kilka dni wcześniej przez internet. Teraz kupowaliśmy w dniu wizyty.
W katedrze niesamowitą rolę odgrywa światło wpadające do środka przez liczne witraże. W katakumbach leży sam twórca. Kupując bilet do Sagrady warto ściągnąć aplikację na telefon (jest nawet po polsku), która przeprowadzi Was przez cały kościół. Polecam zabrać słuchawki, tym bardziej, że w wielu muzeach w Hiszpanii można słuchać audioprzewodnika na własnym telefonie. Jest to super opcja.
- Poszukać innych śladów Antoniego Gaudiego. Pod koniec XIX wieku w Barcelonie rozwinął się lokalny wariant secesji, nazywany modernisme. Najsłynniejszym przedstawicielem jest właśnie Gaudi. Ślady nie jest trudno znaleźć. Można pójść do Parku Güell (także jego dzieło, nigdy przez niego nie skończone) czy też do Casa Milà lub Casa Vicens. Ja specjalnie nie przepadam za jego stylem, ale zdecydowanie to jego twórczość sprawia, że Barcelona mocno wyróżnia się na tle innych miast.
- Poczuć gotyk w dzielnicy gotyckiej (Barri Gòtic). Pospacerujcie, poplączcie się po tych uliczkach. Dzieje się tam magia. Usiądźcie na kawę, tapas czy kieliszek wina najlepiej na Plaza Reial. Myślę, że warto odwiedzić Muzeum Historii Miasta (Museu d’Història de la Ciutat. Ja zostawiam sobie je na następny raz. Bo Barcelona to miasto, do którego można wracać po wielokroć.
- Pochodzić po secesyjnej dzielnicy Eixample, w której ulice zbudowane są względem siebie prostopadle, tworząc siatkę z gęstą zabudową. Przy każdym skrzyżowaniu ścięte są rogi, co tworzy małe ośmioboczne placyki. Generalnie warto popatrzeć na plan Barcelony z lotu ptaka. Dzielnicę przecinają dwie skośne ulice elegancka, przestronna Avinguda Diagonal i Avinguda de Gaudi.
- Odwiedzić Plażę w Barcelonetcie (są chyba trzy, wszystkie fajne).
- Przy okazji warto pochodzić po uliczkach Barcelonetty, która jest młodsza i ma nieco inny charakter. Możecie też zobaczyć przy okazji osiedle domków olimpijskich koło plaż w Barcelonetta – jak dla mnie zupełnie nie warto, ale może Wam się spodoba.
- Z Barcelonetty można przejechać się gondolą na wzgórze Montjuïc. Mnie kilka lat temu zniechęciło dwugodzinne czekanie w kolejce.
Na Montjuïc można też wejść lub wjechać kolejką szynową bezpośrednio połączoną z metrem na stacji Paral-lel. Zamku nie zwiedzałam, ale widoki obok niego fajne. Warto też stamtąd przejść się po centrum olimpijskim, wybudowanym w latach 20-tych XX wieku.
- Pójdźcie też na Poble Espanyol. Wcześniej mi się nie udało, ale tym razem poszłam. Niestety wieczorem, kiedy wszystko było pozamykane. Idźcie w dzień. Poble Espanyol to takie miniaturowe miasteczko (powiedziałabym, że coś jak skansen ze 120 budynkami), które wybudowano w 1929 roku na wystawę EXPO. Ponoć dzieje się tam sporo, ale nie wtedy, gdy ja tam byłam.
- Obok można zobaczyć nocne pokazy fontann przy Plaza de Espanya.
- Obok Placu de Espanya warto też zwrócić uwagę na dawną Arenę Korridy – dziś centrum handlowe, na którego dachu jest ponoć fajny widok na Barcelonę.
- Warto pochodzić po nabrzeżu, popatrzeć na pomnik Krzysztofa Kolumba nad samym morzem i przejść się zatłoczoną La Rambla (choć jak dla mnie La Rambla zdecydowanie niekoniecznie. Polecam ją tylko dlatego, że to główny deptak, ale jest tak straszliwie zatłoczona, że ja wolę ją omijać szerokim łukiem).
- Na początku La Rambla zobaczycie turystyczną “atrakcję” – mimów.
- Zdecydowanie warto zobaczyć targ przy La Rambla – La Boqueria (idąc od pomnika Kolumba będzie po lewej stronie – klimat miksu warszawskiej Hali Koszyki z obrzeżami Hali Mirowskiej, ale nieporównywalnie fajniejszy). Dojść aż do Placu Katalonii.
- Warto zobaczyć ładny dworzec kolejowy Estacio de Franca, również wybudowany na EXPO w 1929 roku, pojawiający się w powieściach Zafona. Niedaleko Carrer d’Ali Bei i Carrer de Nàpols jest sporo chińskich knajpek. Bardzo fajne miejsce na szybki obiad.
- Niedaleko warto przejść się przez Park de la Ciutadella – czyli największy park Barcelony. Można zobaczyć w nim Parlament Katalonii, popływać łódką(!), pospacerować czy popiknikować, ale sam park jest według mnie, co najwyżej, dziwny. Kaskada, która w nim jest też została zaprojektowana przez Gaudiego.
- Warto przejść też do Mercat del Born.
- Kolejny punkt to Szpital St Paul – wpisany na listę UNESCO. Bardzo warto! Niestety ja nie zwiedziłam w środku, a z mojego researchu wynika, że jest ciekawie. Jeśli nie uda Wam się w środku zobaczyć warto pochodzić choćby między budynkami.
- Warto też pochodzić po Les Corts – tu znajdziecie trochę starego i trochę nowego (są i szklane wieżowce i galerie handlowe), są miliony knajpek, secesyjne kamienice, urocze placyki. Jest stadion (Camp Nou) i Muzeum Footbolu, jest Hiszpański Park Industrialny. Można odwiedzić Ogrody de Pedralbes czy Klasztor de Pedralbes (choć nie jest to must). Tam mieszkaliśmy kilka lat temu i teraz wróciliśmy do tego samego hotelu, jednak nie będę Wam go polecać, gdyż teraz nie mam 100% przekonania. Sama dzielnica do zamieszkania fajna. Znajdziecie w niej też dużo pralni😊 Przy dłuższej podróży – jak znalazł.
- Warto też odwiedzić więzienie – Centre Cultural La Model – to dość nowa atrakcja na mapie Barcelony. Przy poprzednim moim pobycie jeszcze jej nie było. Teraz więzienie można zwiedzać, ale nie starczyło nam na nie czasu. Więzienie pochodzi z początku XX wieku, a więźniowie byli w nim osadzeni do 2017 roku.
- Za klasztorem de Pedralbes już tylko krok do klimatycznej Sarrii – to dzielnica na wzgórzu, nieco oddalona od centrum, ale bardzo przyjemna.
- Wydawało mi się, że warto pojechać na Tibidabo, jednak teraz uważam, że niekoniecznie. Zdecydowanie lepiej wygląda ono z miasta. Jest to wzgórze, na którym stoi duży kościół, z dodatkowymi atrakcjami dla dzieci (wesołe miasteczko z 1908 roku). Może warto udać się tam na wycieczkę rowerową lub na trekking, ale sam szczyt i kościół – średnio. Można dostać się tam tramwajem (ostatnim zachowanym w Barcelonie) i dalej kolejką szynową.
- Również komunikacją warto pojechać do Montserrat (klasztor – „najświętsze miejsce w całej Katalonii”, do którego przybywają wierni, by podziwiać figurkę Madonny z XII wieku, która miała czynić cuda). Piękne widoki.
- W Barcelonie warto usiąść w pierwszej lepszej kawiarni czy restauracji, pić kawę i zagryzać turrón czyli słodką masę z migdałami i innymi orzeszkami, lub zajadać słodki crema catalana, jeść tapasy (czyli małe porcje różnych pyszności), pić wino i Sangrię. Barcelona również znana jest z picia Absyntu i cavy – lokalnego musowanego wina (takiego szampana). Ja nie jestem miłośniczką ani jednego ani drugiego. Absyntu w Barcelonie nie próbowałam, Cava mnie nie rozkochała w sobie.
- Poszukajcie też pięknych piekarni. Jest ich mnóstwo. W Hiszpanii je się dużo pieczywa, a przede wszystkim dużo bagietek.
- Poszukajcie też zielonych papug! Znajdziecie je w wielu miejscach.
- Ale przede wszystkim warto po Barcelonie chodzić i chodzić, szukać swoich miejsc i zaułków. I wrócić ponownie😊
Jeśli post Ci się podoba lub uważasz, że może kogoś zainspirować, będzie mi miło, gdy go udostępnisz lub polubisz:)