Mała karaibska wyspa położona pomiędzy Gwadelupą i Martyniką (należącymi do Unii Europejskiej) jest zupełnie inna niż te dwie francuskie wyspy. Będąc na Karaibach koniecznie(!) trzeba wypuścić się poza Unię. Dominika należąca do Wysp Zawietrznych wzbudza skrajne emocje. Trochę zaniepokojenia, lęku, współczucia, ale także zachwytu i empatii. Ludzie są bardzo pomocni i ciepli. Zaczepiają, ale nie po to, by coś sprzedać tylko po to, by zagadać. Turystyka zdecydowanie jeszcze ma się tu słabo, więc jeśli lubicie dzikie miejsca, nie skażone komercją, jak tylko świat się otworzy, pakujcie się! Jeśli natomiast szukacie luksusów, ładu, porządku, chodników(!), dobrej sieci dróg, sklepów wyposażonych w zachodnie towary, to miejsce nie dla Was.
Mam nawet wątpliwość, czy można to miejsce nazwać rajskim. Patrząc na warunki, w jakich żyją mieszkańcy, na zniszczenia po huraganie Maria z jesieni 2017 roku, z którymi nadal się zmagają, trudno mówić o rajskiej scenerii.
Część Dominiki wystająca ponad warstwę morza i oceanu, to tak naprawdę wierzchołek podwodnej góry pochodzenia wulkanicznego. Góra ta wypiętrzyła się wzdłuż szczeliny w skorupie ziemskiej na zderzeniu Atlantyckiej i Karaibskiej płyty tektonicznej. Dlatego też Dominika z jednej strony oblewana jest przez wody Morza Karaibskiego, a z drugiej przez wody Oceanu Atlantyckiego.
Baza noclegowa na Dominice jest słaba. Pamiętajmy, że jest to jedna z najbiedniejszych karaibskich wysp, do tego dość mocno poturbowana przez huragan Maria.
Jak dostać się na Dominikę?
Ja wybrałam drogę morską. Co prawda na Dominice jest lotnisko, ale nie wzbudziło ono mojego zaufania. Króciutki pas startowy gdzieś w polu, dookoła kilka malutkich, starutkich samolocików.
Na Dominikę przypłynęłyśmy Lexpresse z Martyniki (Fort de France), i później odpłynęłyśmy tym samym promem na Gwadelupę (Pointe Pitre) (cały karaibski trip tu). Taniej jest płynąć z Martyniki na Gwadelupę bezpośrednio, jednak po tym krótkim strzale, jakim był pobyt na Dominice uważam, że to był bardzo dobry wybór. Tylko zdecydowanie za mało czasu tam spędziłyśmy. Warto wiedzieć, że opuszczając Dominikę, płacimy podatek w wysokości 24€, więc tym bardziej warto zostać dłużej. Walutą obowiązującą na Dominice są dolary wschodniokaraibskie. Przy okazji mały tip, jak już będziecie na Dominice warto wypić lokalne piwo Kubuli i 100% wodę kokosową Fat Boy.
Dominika oferuje wiele tras trekkingowych. Są to kilkugodzinne wyprawy, przez lasy deszczowe, wśród niezliczonej ilości rzeczek i wodospadów. Na pewno warto się wybrać. Na wyspie panuje bardzo wilgotny klimat podrównikowy. Dość często występują tropikalne cyklony, co warto wziąć pod uwagę przy planowaniu terminu wyjazdu.
Jak poruszać się po Dominice?
Sensowne są dwie opcje. Oprócz indywidualnych turystów, jak ja, na Dominikę można także przypłynąć wycieczkowcem. Pasażerowie schodzą na ląd i mają czas na zwiedzanie. Poniższe opcje są też dobre właśnie w takich przypadkach.
Pierwsza: promem/statkiem przypływacie do stolicy czyli Roseau. Gdy się po niej przespacerujecie znajdziecie wiele busów, które zbierają pasażerów na wycieczki w konkretne miejsca.
Druga opcja to wypożyczenie samochodu i na tą opcję zdecydowałyśmy się my. Na google maps znalazłam wypożyczalnię, napisałam do niej maila i umówiłam się na odbiór auta. Auto zostało mi podstawione tuż obok przystani. Pamiętajcie jednak o kilku sprawach. Gdy odbierzecie auto trzeba wyrobić sobie lokalne prawo jazdy. W tym celu idziemy z osobą z wypożyczalni do specjalnej kanciapy i tam dostajemy na podstawie własnego prawa jazdy dokument uprawniający do prowadzenia samochodu na Dominice.
Ruch na Dominice jest lewostronny. Kultura jazdy jest inna niż w Polsce. Kierowcom się nie spieszy, ale też mam wrażenie, że jeżdżą często bez większej refleksji. Chcą się zatrzymać, to się zatrzymują, nie ważne czy to rondo czy skrzyżowanie, chcą wyprzedzić, wyprzedzają (górka, zakręt, obojętne). Przynajmniej mają zwyczaj trąbienia zanim rozpoczną manewr wyprzedzania. Dominika jest bardzo górzysta i kręta, wzdłuż drogi zazwyczaj biegnie niczym niezabezpieczony rów melioracyjny. Samochody są w bardzo „muzealnym” stanie, te z wypożyczalni również. Pod koniec tripu miałam obawy czy moje hamulce dadzą radę, a było słychać nasze klocki chyba na drugim końcu wioski. Mimo tych niedogodności, zupełnie nie żałuję, że wypożyczyłam samochód, choć cieszyłam się na swoją przytomność umysłu, że uparłam się na automat. Jednak jeśli jesteś początkującym kierowcą, nie porywaj się na to.
Co zobaczyć?
Przyrodę! Bowiem to ona najbardziej zachwyca na Dominice. Dominika ma ogromne tereny (jak na swój mały obszar 47×26 km) wilgotnego lasu równikowego. Szczyty mają maksymalnie 1447 m.n.p.m. w odległości tylko 8 km od wybrzeża! Więc wyobraźcie sobie, co oznacza jazda po tych terenach.
Na wyspie występuje ponad 1000 gatunków roślin kwiatowych, jest gorące jezioro, ponad 300 rzek i prawie 300 wodospadów. Istnieje też podwodny park do nurkowania. My poszłyśmy w trochę łagodniejsze formy zwiedzania. O tym, dlaczego taka forma, pisałam tu.
Ja Wam generalnie bardzo polecam road trip po Dominice. Lasy równikowe, przez które się jedzie są obłędne!!!!
Roseau
Miasteczko w stylu kolonialnym, które zupełnie na stolicę nie wygląda, a nią jest. Dawniej odbywały się w nim aukcje niewolników. Warto pospacerować, by poczuć klimat miasteczka. Pierwsze wrażenie jest nieco przytłaczające: mnóstwo zburzonych czy zniszczonych domów, harmider, nieprzewidywalny ruch pieszo-motorowo-samochodowy. Potrzebowałam jakiejś godzinki, by poczuć się dobrze w tym miejscu.
W miasteczku widać wyraźnie zniszczenia po huraganie. Widać też ogromną różnicę pomiędzy okolicznymi wyspami należącymi do Francji, a biedną niezależną Dominiką, której trudno się podźwignąć. Dominika, po ponad 200 latach przynależności do Wielkiej Brytanii, odzyskała niepodległość w 1978 roku. Stąd też lewostronny ruch i urzędowy angielski, jednak koszt jest taki, że Gwadelupa i Martynika dostały dofinansowania z UE i podźwignęły się po huraganie, a Dominika kuśtyka.
W okolicy znajduje się też Ogród Botaniczny, ale nie byłyśmy w nim.
Calibishie
To główna wioska na północnym oceanicznym wybrzeżu Dominiki. Tu miałyśmy super nocleg, który polecam Wam serdecznie. Link tu. Nocleg jest w kreolskim domu położonym nad samym oceanem. Samo miasteczko ma fajny karaibski klimat.
Transinsular Road – droga przez rezerwat Central Forest Reserve
Niesamowita!!! Wije się mniej więcej od Melville Hall do Roseau. Po drodze Emerald Pool i Trafalgar Falls. Droga biegnie przez wilgotny, spowity mgłami las równikowy.
Emerald Pool
Park Narodowy ze Szmaragdową Sadzawką i zachwycającą roślinnością, w tym długaśne liany czy wielkie paprocie, których liście nazywane są uszami słonia.
Wodospady Trafalgar
Od parkingu dzieli je 10-15 minut spacerkiem. Około 60 metrowe wodospady są dwa: Matka (po prawej stronie i jest zimna) i Ojciec (po lewej stronie – jest ciepły). Położone całkiem niedaleko stolicy. Obłędnie słychać w nich ptaki. Roślinność jest olśniewająca. Zieleń aż bije po oczach.
Co jeszcze robić na Dominice?
My miałyśmy bardzo mało czasu na Dominikę. Spałyśmy na niej tylko dwie noce. Jeśli będziecie mieć więcej czasu, warto zdecydowanie rozważyć Park Narodowy Morne Diablotin z najwyższym szczytem, Terytorium Karibów czyli rdzennych mieszkańców – potomków Indian, zajmujących się głównie wyplataniem koszy wiklinowych, Park Narodowy Morne Trois, podwodny park Scotts Head, rafę przy Douglas Bay, Boiling Lake (Kipiące Jezioro), rejs rzeką (Indian River) wśród bagiennych paproci, drzew bwa mang i atrium (w tych okolicach kręcono sceny do “Piratów z Karaibów”). Szlaki mają różne długości: od kilkunastominutowych do 7-8 godzinnych (do Kipiącego Jeziora). Jeśli lubicie spędzać czas aktywnie to myślę, że warto przeznaczyć na Dominikę tydzień.
Po tych dwóch dniach przeniosłyśmy się na Gwadelupę.
Jeśli post Ci się podoba lub uważasz, że może kogoś zainspirować, będzie mi miło, gdy go udostępnisz lub polubisz😊