Przed ostatnim wyjazdem na Słowację czytałam, że jest ona niedoceniania przez Polaków, że tylko przez nią przejeżdżamy i nie zatrzymujemy się, a przecież kryje ona w sobie tyle perełek. Pojechałam zobaczyć owe perełki i zawiodłam się, krótko mówiąc. Na pewno na Słowację chciałabym jeszcze wrócić, bo mam kilka miejsc do odwiedzenia, a teraz przedstawię Wam te, które zobaczyłam przy okazji ubiegłorocznego czerwcowego weekendowego wypadu, uzupełnione o doświadczenia z lat wcześniejszych. Po uzupełnieniu o te dodatkowe atrakcje Słowacja nie wydaje się być złym pomysłem.
Słowacka Doliny Śmierci – Udolie Smrti
Wielkie pole, na którym ustawione są czołgi w szyku bojowym w taki sposób, w jaki w 1944 roku były ustawione do bitwy pomiędzy Wermachtem a Armią Czerwoną. To tutaj rozegrała się jedna z największych bitew pancernych w czasie II Wojny Światowej. Robi wrażenie.
Udolie Smrti – Dobroslava
W okolicy bardzo dużo jest dawnych drewnianych cerkwi. My zajechaliśmy pod cerkiew św. Paraskewy.
Svidnik
Miasteczko jest najważniejszym ośrodkiem kultury Rusińskiej na Słowacji. Svidnik nie prezentuje się najlepiej, a to dlatego, że bardzo ucierpiał w czasie obydwu wojen. Można zobaczyć w nim osobliwy żółty kościół prawosławny. Jest też skansen, choć w nim nie byłam.
Bardiów (Bardejov)
Miasteczko wpisane na listę UNESCO. Pierwsze wzmianki pochodzą już z XIII wieku. W XVI wieku miasto przeżyło rozkwit. Kolejne trzy wieki były dla niego mało pomyślne z powodu licznych pożarów i epidemii. Na zwiedzanie nie potrzeba dużo czasu, więc spokojnie można zatrzymać się tu na spacer. My nocowaliśmy, ale zdecydowanie nie jest to wariant konieczny. Rynek jest bardzo przestronny, otoczony 46 kamienicami z XIV-XVI wieku. Wyróżnia się stojący na środku ratusz gotycko-renesansowy. Warto zwrócić uwagę także na Bazylikę mniejszą Św. Idziego. Ulica Johna Lennona to również „jakaś” atrakcja miasta. Starówkę otaczają dawne mury obronne, jedne z lepiej zachowanych murów na Słowacji.
Zamek Spiski
To niestety wielkie rozczarowanie. Zamek Spiski, jako symbol Słowacji, ponoć jeden z bardziej okazałych zamków, był od dawna na mojej liście marzeń podróżniczych. Być może to remont, który akurat się w nim toczył sprawił, że zawiodłam się ogromnie, a być może wcale nie jest tak okazały za jaki się go uważa. Dużo większe wrażenie robi na mnie chociażby nasz rodzimy Ogrodzieniec. Mocną stroną zamku jest na pewno to, że ładnie prezentuje się z oddali. Pejzaż wygląda niczym namalowany: sielskie wzgórza, usłane polami uprawnymi rozciągają się po horyzont. Na zamku warto wypożyczyć audioprzewodnika po polsku. Nie płaci się za niego dodatkowo, tylko trzeba zostawić kaucję. Zamek spiski jest zamkiem królewskim, zbudowanym na przełomie XII i XIII wieku. Wielokrotnie przebudowywanym, unowocześnianym. Później tradycyjnie coraz bardziej niszczał, aż w końcu szczęśliwie wpisano go na listę UNESCO i zaczęto o niego dbać.
Lewocza (Levoča)
Malutkie, senne miasteczko leżące u podnóża Gór Lewoczskich, w 2009 roku wpisane na listę UNESCO. Lewocza swoją historią sięga już XIII wieku. Handel był siłą napędową miasteczka. W okresie renesansu stała się jednym z głównych ośrodków węgierskich. Lewocza rozwijała się aż do 1873 roku, kiedy to linię kolejową poprowadzono tak, że ominęła miasteczko. Rynek to centrum starodawnej Lewoczy. Jedna z cenniejszych budowli sakralnych Słowacji to kościół Farny św. Jakuba stojący na rynku. Znajduje się w nim późnogotycki drewniany ołtarz z 1517 roku (najwyższy tego typu na świecie), jednak my go nie zobaczyliśmy. Musielibyśmy czekać, a chcieliśmy jechać dalej. Obok budynek dawnego ratusza z 1550 roku. Ponoć to klasyk renesansowy Słowacji. Najpiękniejsze jednak są gotyckie i renesansowe kamieniczki mieszczańskie okalające rynek. Uwagę przykuwa klatka hańby z 1500 roku, w której zamykano za karę kobiety, które ośmieliły się chodzić po ulicach bez mężczyzn. Liczę, że powrót do tamtych czasów nigdy nie nastąpi.
Słowacki Raj
Jego nazwa odzwierciedla jego urokliwość. Do Słowackiego Raju zdecydowanie warto się wybrać, o ile nie macie problemów motorycznych. Słowacki Raj jest częścią łańcucha Słowackich Rudaw. To szczyty o stosunkowo niewielkich wysokościach od 800 do 1000 metrów, jednak ich urok, a zarazem trudność w pokonaniu wiążą się z tym, że utworzone są z niemalże pionowych wapieni i dolomitów. Gdyby nie zbudowana na nich infrastruktura w postaci pionowych drabinek, poziomych stopni czy też półek przymocowanych do pionowych skał, dla wielu nie byłyby one osiągalne. W Słowackim Raju byłam już dość dawno, więc zdjęcia mam bardzo marnej jakości.
Tatrzańska Łomnica i Wysokie Tatry
To tatrzańska miejscóweczka, o której pisałam tu. Warto zahaczyć o pobliski klimatyczny uzdrowiskowy Stary Smokovec, wybrać się nad Szczyrbskie Jezioro, przejść się ścieżką w koronach drzew, wjechać na Łomnicę czy pochodzić po Tatrach! Słowackie Tatry to bardzo dobry pomysł!
Muzeum Wsi Liptowskiej
Kolejny skansen. Jeśli czytacie moje wpisy, wiecie, że skanseny uwielbiam. Jeśli też lubicie, po więcej zapraszam tu. W tym konkretnym byłam już dawno. Nie jest on zbyt duży. Jak będziecie w okolicy, warto wpaść. Specjalnie – może niekoniecznie. Skansen znajduje się w Przybylinie (Pribylina). Część eksponatów to rekonstrukcje złożone z oryginalnych elementów.
Vlkolinec
Kolejny, ale tym razem żywy skansen, wpisany w 1993 roku na listę UNESCO. Wioska fenomenalna z tego względu, że cały czas zamieszkana. Niestety trochę zaniemogłam i nie bardzo mnie ona cieszyła. W tym “skansenie” trochę nie pasują wszędobylskie samochody, choć rozumiem, że skoro ludzie tam mieszkają to chcą je mieć. Vlkolinec ma charakter średniowiecznej osady, z zabudową typową dla terenów górskich i podgórskich. W niektórych domkach zorganizowane są kwatery oferujące noclegi.
A na deser…
Na Słowacji na pewno warto odwiedzić którąś z lokalnych restauracji. Zawsze mnie zadziwia ten sam klimat rodem z PRL.
Jeśli post Ci się podoba lub uważasz, że może kogoś zainspirować, będzie mi miło, gdy go udostępnisz lub polubisz:)