Leczo zapewne każdy z Was zna i każdy robi je inaczej. To taki fenomen lecza, że spod noża każdej gospodyni wychodzi inne.
Dla mnie leczo to trochę sentymentalna podróż w czasie. I to nie dlatego, że pochodzi z kuchni węgierskiej. Leczo przenosi mnie do starego drewnianego domu, w którym od lat spędzam letnie dni. Dawniej jako dziecko dużo czasu spędzałam tam z babcią i ciocią. I to z ciocią, moją czytelniczką😊 owo leczo kojarzy mi się najbardziej. Ona wczesnymi wieczorami stawała przy starym okrągłym, drewnianym stole i kroiła: paprykę, ogórki, cebulę czy pomidory, a ja towarzyszyłam jej i jednocześnie stawiałam pierwsze „kulinarne” kroki. Przez otwarte okno wpadało ciepłe, letnie przepełnione zapachem lasu powietrze. Na kuchence bulgotały pierwsze warzywa wkładane do garnka, a my kroiłyśmy i kroiłyśmy kolejne. Moje leczo przeszło swoje metamorfozy, ale i tak zapewne podobne jest do tamtego. Uwielbiam smak dość grubo pokrojonych warzyw i takim leczem podzielę się dziś z Wami.
Składniki:
Na 4 porcje
- 3 małe cebule
- Łyżka oliwy
- Ok 30 cm dobrej kiełbasy
- 3 papryki (tutaj każda innego koloru)
- ½ ogórka świeżego
- 1 jabłko
- 2 pomidory (lub 2/3 puszki pomidorów)
- Sól, łyżeczka słodkiej papryki mielonej, opcjonalnie ¼ łyżeczki ostrej papryki, 1 łyżeczka kminku mielonego
Przygotowanie:
Cebulę obieramy, przekrawamy na pół i kroimy w plasterki. Do sporego garnka wlewamy oliwę. Wrzucamy cebulę. Podsmażamy co jakiś czas mieszając. W międzyczasie kroimy kiełbasę. Ja kroję na grubsze plasterki, a następnie plasterek przekrawam wzdłuż na trzy części. Wrzucamy do cebuli i mieszamy co jakiś czas.
W międzyczasie myjemy paprykę, wykrawamy gniazda nasienne i kroimy na dość duże kawałki (ok 1-2 cm). Wrzucamy do garnka, cały czas co jakiś czas mieszając. Gdyby zaczęło się przypalać, podlewamy ociupinką wody.
Ogórka myjemy, obieramy ze skórki i kroimy w paseczki (tak jak kiełbasę). Wrzucamy do reszty. Jabłko myjemy, obieramy ze skórki i kroimy w dość drobne (ale bez przesady) kawałki. Wrzucamy do reszty. Mieszamy często.
Sparzamy pomidory, obieramy ze skórki, kroimy. Wrzucamy do reszty. Solimy do smaku, dodajemy pozostałe przyprawy. Gotujemy do miękkości warzyw. Ja swojego lecza nie rozgotowuję, gdyż lubię delikatnie twardawe warzywa.
Podajemy samo, z bagietką lub ryżem.
Jeśli post Ci się podoba lub uważasz, że może kogoś zainspirować, będzie mi miło, gdy go udostępnisz lub polubisz:)