Ten przepis jest prosty jak budowa cepa. Żadnej filozofii nie potrzeba, a lemoniada w ciepły dzień jest orzeźwiająca jak poranna bryza, przy okazji gasi pragnienie, wprowadza nutkę słodyczy wymieszaną z nutką kwaskowości. Jest w sam raz. W dobie kryzysu wielu rzeczy kupić nie można (ponoć drożdży nie uświadczysz, na szczęście tym razem nie o drożdżach, a o cytrynach). Cytryny pewnie macie. Są zdrowe, bogate w różne witaminy i minerały, więc pewnie je kupujecie. Choć wiem, że w jednym z podwarszawskich dużych sklepów wcale niełatwo je dostać.
Składniki na około litr lemoniady
- 2-3 cytryny
- Opcjonalnie 1 pomarańcza lub mandarynka
- Łyżka cukru
- Szklanka ciepłej wody
- ¾ litra wody mineralnej (lub innej, jaką pijecie)
- Opcjonalnie kilka-kilkanaście listków mięty
Przygotowanie
Cytrusy sparzamy wrzątkiem. Przekrawamy na pół, wyciskamy z nich sok i wlewamy do dzbanka. W międzyczasie do szklanki wsypujemy cukier i zalewamy gorącą wodą, by się rozpuścił. Mieszamy. Wlewamy do soku z cytryn. Pół cytryny kroimy w półplasterki, ćwiartki, całe plasterki (jak tylko chcecie). Wrzucamy do garnka, dolewamy zimnej wody, mieszamy i gotowe. Można dodać kilka listków mięty. Ja akurat mięty nie mam.
Jeśli post Ci się podoba lub uważasz, że może kogoś zainspirować, będzie mi miło, gdy go udostępnisz lub polubisz:)