Ubeda i Baeza to dwa, niewielkie, wpisane na listę Dziedzictwa Kulturowego UNESCO, miasteczka, położone w północnej części Andaluzji. Przemierzając klimatyczne uliczki Starego Miasta obydwu można poczuć się niczym XVI wieczny mieszkaniec Hiszpanii. Jest to niesamowite, jak długą historię dźwigają mury domów, kościołów, placyków i jak bardzo czuć tę dawną atmosferę w małej plątaninie wąskich uliczek.
Historia Andaluzji sięga czasów Maurów czyli mieszkańców Mauretanii. Obecne tereny Mauretanii to część Algierii i Maroka. Maurowie czyli muzułmańscy mieszkańcy Andaluzji, prowadzący dość koczowniczy tryb życia, przez długi czas mieszkali w znacznej części Hiszpanii (właściwie wszędzie z wyjątkiem Asturii i Kraju Basków) i Portugalii. Nazywano ich na tych ziemiach Al-Andalus. Zostawili oni po sobie liczne ślady (widać to wyraźnie w Kordobie, Sewilli i wielu innych miejscach). Najsilniejsze europejskie podboje prowadzili w VII-VIII wieku. Chrześcijanom się to nie podobało i od VIII do XV wieku toczyli rekonkwistę czyli walkę o wyparcie Maurów z Półwyspu Iberyjskiego. Baeza była pierwszym andaluzyjskim miastem odebranym Maurom. Stało się to w 1227 roku. Pamiętajmy, że odebranie komuś miasta to krwawy proces.
Ubeda
Ubeda jest większa niż Baeza. Ma około 36 tys. mieszkańców, Baeza około 16 tys. Obydwa miasteczka leżą wśród gajów oliwnych prowincji Jaen. Ubeda została założona już w IX wieku jako miasto mauretańskie, jednak teraz słynie z tzw. włoskiego renesansu. Większość zabytków Ubedy znajduje się koło Plaza de Vázquez de Molina, pełnym drzewek arbol del paraiso (w styczniu pokrytych kremowymi kuleczkami) i drzewek pomarańczowych (pełnych owoców pomarańczy).
Bazylika jest mieszanką stylów: romańskiego, gotyckiego, renesansowego i barokowego. W tym miejscu dawniej stał główny meczet miasta, tradycyjnie przebudowany na kościół w XIII wieku.
Przy tym placu znajdziecie też parador (widoczny na zdjęciu tytułowym) w dawnym, arystokratycznym pałacu z XVI wieku. Paradory to miejsca noclegowe urządzone w dawnych pałacach, zazwyczaj z tradycyjnym wystrojem. Fajnym pomysłem będzie zapewne w takim miejscu. Mi się nie udało.
Warto podejść do któregoś z punktów widokowych czyli “miradorów” i popatrzeć na fantastyczny krajobraz.
W miasteczku znajdziecie też trochę rękodzieła. Zapewne w wysokim sezonie będzie go dużo. W styczniowy poranek było go bardzo niewiele.
Urzekający jest Plac de San Pedro (na zdjęciu poniżej), otoczony XIX-wiecznymi budynkami z kościółkiem sięgającym XIII wieku, będącym mieszanką stylów architektonicznych.
W jakimś przypadkowym kościółku natknęłam się na niesamowitą, bardzo dużą, żywą szopkę (byłam tam tuż po Nowym Roku).
Zabytek wart zobaczenia, który jest usytuowany poza ścisłym centrum, to Hospital de Santiago z XVI wieku. Obecnie znajduje się w nim klimatyczne centrum kongresowe.
Baeza
10 km dalej ulokowała się Baeza. Powitała mnie ona aleją wysokich palm, które od razu przywróciły wspomnienie pewnego marcowego pobytu na karaibskiej Martynice.
Baeza została założona przez Rzymian, później była w rękach Wizygotów i Maurów. Później po rozpadzie kalifatu kordobańskiego powstało wiele małych państewek i Baeza była stolicą jednego z nich. Gdy nadeszła rekonkwista, wojska chrześcijańskie najechały Baezę, mieszkańcy (Muzułmanie) uciekli do Grenady, gdzie zbudowali dzielnicę Albaicin (którą udało mi się zobaczyć prawie na sam koniec mojego andaluzyjskiego super tripa). Szczyt rozwoju Baeza osiągnęła w XVI wieku.
Tradycyjnie plątanina wąskich uliczek prowadzi do najważniejszych atrakcji. Początkowo Baeza nie zapowiada się pięknie, jednak warto szukać jej uroku, gdyż jest niepowtarzalny.
Plac Konstytucji to najważniejsze miejsce Baezy, dawniej odbywały się na nim targi. Teraz, w styczniu zaprezentował się w świątecznym anturażu, dzieciaki wesoło grały w piłkę, przy stolikach ustawionych dookoła placu gwar. Restauracje serwujące obiady już się zamykały, zaś kawiarnie zaczynały tętnić życiem. Czyli mamy popołudnie. W Hiszpanii życie płynie według stałego rytmu jedzeniowego. I albo się wpasujesz jedzeniowo w hiszpańskie pory albo chodzisz z burczącym brzuchem.
W Baezie wąskie, brukowane, niemalże puste uliczki są niesamowicie klimatyczne. Nie ma nigdzie straganów, sklepików i innych tego typu atrakcji. Po prostu chodzisz po renesansowych uliczkach i wszystkimi zmysłami możesz chłonąć atmosferę sprzed pięciu wieków. Budowle są monumentalne, z małymi okienkami, uliczki wąskie, dodatkowo obniżające się, popołudniowe słońce idealnie je oświetla, tworząc swoisty klimat.
Baeza, mimo swoich niewielkich rozmiarów, jest miasteczkiem uniwersyteckim. Pierwszy uniwersytet założono tu w 1542 roku.
Katedra widoczna na zdjęciu poniżej pochodzi z XVI wieku. W jej pobliżu znajduje się renesansowe serce miasteczka czyli Plac Narodu. Legenda głosi, że to tu w 1147 roku odbyła się pierwsza chrześcijańska msza. Fontanna na pierwszym planie aż z 1564 roku!
Można też odwiedzić Muzeum Baezy, choć jeśli nie znacie hiszpańskiego nie ma to większego sensu.
Spokojnie obydwa te miasteczka można zobaczyć jednego dnia. To początek mojego tripa po Andaluzji, w czasie którego zobaczyłam jej całkiem sporo, więc zapraszam po więcej za jakiś czas.
Jeśli post Ci się podoba lub uważasz, że może kogoś zainspirować, będzie mi miło, gdy go udostępnisz lub polubisz:)