Wypoczynek po polsku czyli działka

Lato przyszło jakoś tak niespodziewanie. Niby zawsze wiadomo, kiedy ma przyjść, a jednak mimo to zwykło zaskakiwać. Temperaturami, wysypem owoców, soczystością zieleni.

Coraz częściej wychodzimy, coraz częściej spędzamy czas w plenerze, przy grillach, nad rzeką, na rowerze czy nad jeziorem. I warto korzystać. Póki ciepło, póki przyjemnie, póki dzień długi. Wielu z nas wolny czas spędza w małych ogródkach, które ostatnio przeżywają renesans.

Typowo to polskie. W wielu krajach nie ma czegoś takiego jak „działka”. Przyszło do nas za czasów PRL, kiedy jak grzyby po deszczu powstawały POD-y czyli Pracownicze Ogrody Działkowe, przekształcone później w ROD-Y czyli Rodzinne Ogródki Działkowe dające możliwość wypoczynku strudzonemu ludowi pracującemu. Byleby nie chciał gdzieś dalej wyjechać… Teraz ROD-y zmieniły swój charakter. Już nie są to pola marchewki, pomidorów czy truskawek. Coraz więcej na nich zielonych przestrzeni, uroczych domków, w sobotnie wieczory słychać dźwięki gitary i czuć zapach grillowanej kiełbaski. Jednak wraz z modą na eko coraz częściej również pojawiają się małe zgrabne grządki warzyw czy ziół, które później lądują na wiosenno-letnich stołach.

Co można robić w takich ogródkach działkowych kupowanych ostatnio coraz częściej przez młode pokolenia? Oprócz grilli, spotkań ze znajomymi, dziecięcych imprez, uprawiania kwiatków, ziółek, etc., można odpoczywać i pracować.

Praca w takim zielonym plenerze jest dużo przyjemniejsza niż w głośnych miastach, więc jeśli tylko macie możliwości warto korzystać.

Można też hodować własne owoce czy warzywa. Takie, które wiemy, że nie są nawożone czy pryskane. A jeśli są, to przynajmniej wiemy, czym.

Maj to zapach bzu i konwalii, ale także kwitnienie różnych dobrodziejstw, które jako fanka domowego przetwórstwa nalewkowego, za kilka miesięcy wykorzystam.

Czerwiec to czas kwitnienia, a później dojrzewania aronii,  borówki amerykańskiej, porzeczki, poziomki, jeżyny czy winogrona. Poziomek mam bardzo niewiele, dlatego szybko znikają i nawet nie dojeżdżają do Warszawy. Natomiast aronia, borówka, jeżyna i winogrono nie zjedzone, lądują w nalewkach, dżemach, konfiturach, ciastach, etc.

Listki mięty już świeżo pachnące, orzeźwiające idealnie pasują do schłodzonej wody. Do tego truskawki, książka i czego chcieć więcej.

Jeśli post Ci się podoba lub uważasz, że może kogoś zainspirować, będzie mi miło, gdy go udostępnisz lub polubisz:)

Leave A Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.