W pewną październikową sobotę zrobiliśmy sobie mały jednodniowy wypad w okolice Warszawy.
Chopinowska Żelazowa Wola
W Żelazowej Woli nie byłam ze 100 lat, a wstyd, bo mieszkam rzut beretem. Muszę przyznać, że Dworek Chopinowski mnie zaskoczył, gdyż zostało koło niego wybudowane, nowoczesne, a jednocześnie fantastycznie wkomponowujące się w otoczenie, muzeum. Muzeum, które niczym nie odstaje od muzeów, jakie oglądam w różnych częściach świata.
Dwa lata temu zrobił na nas wrażenie francuski Idealny Pałac listonosza Ferdinanda Chevala. Niespecjalnie istotna postać dla Francji, listonosz, który przez całe życie budował idealny pałac. Zrobiono z niego bardzo ciekawe muzeum. Wydawało mi się, że u nas nie przywiązuje się wagi do takich spraw. A tu niespodzianka. Co prawda Chopin nieporównywalnie bardziej zasłynął niż Cheval. Jednak słynny dworek to jedynie miejsce urodzenia Fryderyka Chopina, w którym tenże właściwie czasu nie spędził wcale, a mimo to jest to genialne miejsce jego pamięci.
Oprócz muzeum można zwiedzać park, którym otoczony jest dworek. Park powstał w latach 30-tych XX wieku. Kiedy po Polsce rozeszła się wieść, że powstaje park otaczający dworek, w którym narodził się Chopin, hodowcy z całej Polski zaczęli wysyłać niespotykane rośliny, aby zostały one posadzone w Żelazowej Woli. W jesiennej krasie park prezentuje się pięknie. Przypuszczam, że wiosną również wygląda cudnie. Gdy wchodzi się do parku z głośników dobiega muzyka Chopina, co daje niezapomniane wrażenie.
W parku i dworku można poczuć się jakbyśmy byli na początku XIX wieku. W dworku pokazano historię przyjaźni rodziny Chopinów i rodziny Skarbków, do których posiadłość należała.
W muzeum oprócz wystaw stałych, są wystawy czasowe. Jest wiele atrakcji dla dzieci, np. warsztaty muzyczne, taneczne czy plastyczne. Odbywają się koncerty. Warto zajrzeć na stronę www po aktualności.
Żyrardów – dawna stolica lnu
Drugim miejscem, do którego wybraliśmy się tego dnia był Żyrardów, położony 36 km od Żelazowej Woli. Samochód najlepiej zostawić przy ul. 1 Maja, najlepiej na przeciwko Parafii Matki Bożej Pocieszenia (zdjęcie poniżej).
W Żyrardowie niestety znaleźliśmy się nieco za późno. A za późno dlatego, że nie udało nam się w związku z tym zobaczyć Muzeum Mazowsza Zachodniego (w weekend czynne do 17.00) ani Muzeum Lniarstwa (w weekend czynne bardzo krótko, bo tylko do 15.00), ani Galerii Kręgielnia, w której można zobaczyć historię Żyrardowa czynnej do… 14.00! Ale nie ma tego złego, bo jest po co wracać. Oprócz muzeów, które chętnie zobaczę, jest nasze fenomenalne odkrycie kulinarne, o czym napisałam w odrębnym poście.
Żyrardów to XIX wieczne poprzemysłowe miasteczko. Klimatem przypomina równie przemysłową, choć znacznie większą Łódź, a gdzieniegdzie nawet kojarzy się ze śląskimi familokami.
Żyrardów to budynki z czerwonej cegły, to stare przędzalnie z początku ubiegłego wieku, dziś wykorzystane, np. pod galerię handlową, lofty czy hotel.
Niestety część ze starych zabudowań nadal straszy pustkami, lofty są niezamieszkane, więc gdy tylko zapuścimy się kawałek dalej niż centrum handlowe widzimy głównie niewykorzystany potencjał.
Nieopodal przędzalni znajduje się Park im. K. Dittricha. Na jego terenie mieści się Muzeum Mazowsza Zachodniego.
Żyrardów to takie miasteczko, które mijamy jadąc pociągiem na południe i nie myślimy o tym, że warto je odwiedzić. A warto😊 Byliście?
Gdzie zjeść z okolicy?
Jeśli post Ci się podoba lub uważasz, że może kogoś zainspirować, będzie mi miło, gdy go udostępnisz lub polubisz:)