Czy all inclusive jest dla każdego? THB Resort Palm&Spa na Lanzarote

Dotarłam na Kanary! Nigdy wcześniej nie byłam na żadnej z Wysp Kanaryjskich, choć w Hiszpanii byłam wielokrotnie. Spośród hiszpańskich wysp zdarzyło mi się jedynie odwiedzić Majorkę, podczas niezapomnianego rejsu wycieczkową Costą, ale był to zaledwie kilkugodzinny pobyt. Wyspy Kanaryjskie należą do Makaronezji czyli grupy wysp pochodzenia wulkanicznego znajdujących się na Atlantyku. Oprócz Wysp Kanaryjskich, zalicza się do nich jeszcze moje wymarzone: Maderę i Azory, a także Wyspy Zielonego Przylądka. Wszystkie jeszcze przede mną. Zaczęłam od bardzo wulkanicznej Lanzarote. O samej wyspie innym razem. Teraz chcę się podzielić moimi wrażeniami z All Inclusive.

Nie jestem typem „alla”. Jak przejrzysz mojego bloga to zobaczysz, że podróżuję nieco inaczej, bardziej indywidualnie, uwielbiam sama szukać noclegów i planować atrakcje, a do tego poznawać kulinarne smaki miejsc, które odwiedzam. Tym razem też tak jest, jednak zupełnie niespodziewanie wylądowałam na all inclusive. Zabukowałam sobie kameralny hotel ze śniadankiem w Playa Blanca (później się okazało, że wcale nie był on kameralny, tylko mega głośny). Po dotarciu na miejsce okazało się, że jest pełen i zostałam przeniesiona do hotelu tej samej sieci, o nieco wyższym standardzie z upgrade’m w ramach przeprosin do All inclusive. Jest to ciekawe doświadczenie.

Hotel jest wielki, ale jednocześnie w pewien sposób intymny. Jest niska, bielutka zabudowa (szczęśliwie wymagana na Lanzarote). Obiekt jest naprawdę spory. Takie osiedle bloczków składające się z 8 podosiedli, a w każdym basen, palmy, sukulenty albo placyki zabaw dla dzieci. W obiekcie jest aż 16 basenów! Są animacje, jest basen przeznaczony tylko dla dorosłych.

Jest siłownia, spa, sklep, pralnia w całkiem dobrej cenie (5 euro za pralkę), kilka restauracji, barów, duży ogród palmowy, boiska do siatkówki plażowej czy kort do tenisa, hala imprezowa. Mimo że jest pełne obłożenie to jakoś nie ma tłumów. Uliczki między budynkami są szerokie, wyglądają jak przewidziane na parking, ale na teren nie wjeżdża się samochodami.

Jedzenia jest mnóstwo (przy okazji rodzi się refleksja dotycząca rozwoju masowej turystyki i nierówności między społeczeństwami). Wybierasz co chcesz, jest duży wybór, ale jedzenie jest bardzo przeciętne. Część rzeczy niedogotowana, mało osolona, część nijaka. Gdybym na podstawie tego jedzenia miała określić kuchnię kanaryjską, to wypadłaby bardzo marnie. Drinki tylko z nazwy przypominają drinki.

Hotel usytuowany jest w Playa Blanca czyli dość turystycznej, ale bardzo fajnej części wyspy. 15 minut na piechotę jest do centrum miasteczka i na plażę.

Podsumowując, czy polecam ten hotel? Tak, jeśli jedzenie nie ma dla Ciebie większego znaczenia. Tak, i jeśli znajdziesz atrakcyjną cenowo ofertę. Tak, jeśli jedzenie ma dla Ciebie spore znaczenie, ale w opcji bez wyżywienia lub z samymi śniadaniami. Booking daje takie możliwości. Korzystasz wówczas ze wszystkich atrakcji, ale jesz gdzie indziej lub szykujesz sobie samemu. Apartamenty o wyższym standardzie mają dobrze wyposażone aneksy kuchenne. Ja jestem oczarowana tym osiedlem, tym, że  jest tak dużo palm, kaktusów i innych sukulentów rosnących na wulkanicznym tufie, jednak utwierdzam się w przekonaniu, że All Inclusive nie jest dla mnie opcją.

Jeśli post Ci się podoba lub uważasz, że może kogoś zainspirować, będzie mi miło, gdy go udostępnisz lub polubisz:)

Leave A Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.