Restauracja Halva skryła się w Białymstoku. Działa od niedawna, bo dopiero rok. Otworzyła się w bardzo trudnym czasie pandemii, gdy lokale gastronomiczne miały wyjątkowo ograniczone możliwości działania. Serwuje tatarską kuchnię czyli dania niezbyt lekkie, ale za to pyszne.

Już od wejścia uwagę przykuwa klimatyczny wystrój wnętrza. Manekin kobiety w tatarskiej sukience, ciepłe oświetlenie, regionalne ozdoby. Za ladą mnóstwo pyszności. Patrzysz na nie i masz ochotę wziąć wszystko (w moim przypadku niemalże tak się stało, bo sporą wałówkę zabrałam do Warszawy). Kibiniy z różnego rodzaju nadzieniem (czyli duże drożdżowe pierogi – bardzo dobre), dania w słoikach, typu smalec, hummus, rillettes z gęsi i różne słodkości. Pyszna pahlava krymskotatarska (faworkowe ciasto oblane słodkim miodem), pahlava azerbejdżańska, mamule z daktylami (czyli małe ciasteczka). Widać wyraźnie tureckie wpływy, a to dlatego, że Tatarzy Krymscy są grupą etniczną tureckiego pochodzenia. Pod koniec XIX wieku prawie 80% ludności na Krymie stanowili właśnie Tatarzy.

Na miejscu zamówiliśmy tatar – bardzo dobry. Podczas listopadowego pobytu w Białymstoku jedliśmy tatar w kilku miejscach, ale ten był zdecydowanie najlepszy.

Do wyboru w menu trzy tatarskie zupy (mega rozgrzewający langman), można zamówić także kołduny czyli tradycyjne danie polskich tatarów, bardzo dobre poliki wołowe z puree ziemniaczanym czy tradycyjne, jednogarnkowe azu z jagnięciny, ziemniaków i pomidorów, podawane z lepioszką (tradycyjnym chlebkiem z Azji Środkowej). Do wyboru także kilka innych pozycji.

Obok Halvy działa Jaroszówka – czyli regionalne delikatesy. Jeśli Wam mało, można tam kupić więcej.

Dziś Halva działa pomagając osobom uciekającym przed wojną w Ukrainie. Jak będziecie w Białymstoku bardzo polecam podjechać do nich i zjeść pyszne, tatarskie przysmaki.

Równie dobrą, tatarską kuchnię, polecam w Suwałkach. Pisałam o niej tu.

Jeśli post Ci się podoba lub uważasz, że może kogoś zainspirować, będzie mi miło, gdy go udostępnisz lub polubisz:)