O ile w Kazimierzu i Puławach byłam już nie raz, to Nałęczów ciągle należał do tych miejsc, w których jeszcze nie byłam. Przy okazji wyjazdu służbowego na Podkarpacie zatrzymaliśmy się na weekend na Lubelszczyźnie. Na pierwszy ogień idzie właśnie Nałęczów. Droga z Warszawy tak zwaną osiemsetjedynką to droga, która raz nudzi i nuży, a raz zachwyca pięknymi nadwiślańskimi pejzażami. Nawet w listopadzie jest tam ładnie. Gdy dojeżdżamy do Nałęczowa trasa się zmienia. Zaczynają nas otaczać pagórki jakby pędzlem namalowane. Gdzieniegdzie sady, o dziwo, jeszcze z zielonymi liśćmi i zielone pofałdowane pola.
Nałęczów
Nałęczów to typowo sanatoryjne małe miasteczko, w którym jest 25 hektarowy Park Zdrojowy, a w nim m.in. pijalnia wody mineralnej, Stare Łazienki, basen. W miasteczku są piękne wille głównie z drugiej połowy XVIII wieku, tereny zielone. Słynnymi kuracjuszami byli Stefan Żeromski, Bolesław Prus i Henryk Sienkiewicz. Zarówno Żeromski, jak i Prus mają tu swoje muzea. Tylko niestety, szczęście nam nie dopisało, bo u Żeromskiego remont, a Prusa przenoszą z Pałacu Małachowskich do Ochronki. Pałac Małachowskich znajduje się na terenie Parku Zdrojowego. Pochodzi z drugiej połowy XVIII wieku.
Mieszkali w nim m.in. Sienkiewicz, Prus, Tatarkiewicz. Do tej pory działa Kawiarnia Pałacowa, która niestety wygląda tak jakby czas zatrzymał się w latach 80-tych ubiegłego wieku. Zapach, wystrój, wszystko. Tylko nie w tym pozytywnym tego słowa znaczeniu. Przed Pałacem stoi ławeczka, na której siedzi Bolesław Prus.
Aby umilić sobie spacer po Parku można zajrzeć do pijalni czekolady Wedla.
Muzeum Żeromskiego mieści się w Chacie pisarza (ul. Żeromskiego 8). Ten letni dom został zbudowany w 1905 roku w stylu zakopiańskim. W ogrodzie znajduje się m.in. zabytkowa studnia oraz Mauzoleum Adama Żeromskiego czyli jedynego syna Stefana Żeromskiego, który zmarł na gruźlicę w wieku 18 lat.
Okolice Nałęczowa to również wąwozy lessowe. My wybraliśmy się do wąwozu położonego w samym Nałęczowie, czyli do Wąwozu Głowackiego. Wąwóz ten to ulubione miejsce spacerów Bolesława Prusa. Warto wybrać się do niego. Wąwóz ma 550 m długości, więc nie jest to długi spacer. Obok wąwozu znajdują się domki w drzewach, które oferują ciekawe noclegi.
Lublin
Śpimy w Lublinie. Idea jest taka, żeby wyjść wieczorem na miasto. I słuszna to idea. Przez Lublin nie raz, nie dwa przejeżdżałam, ale pierwszy raz w nim nocowałam. Lubelska renesansowa starówka jest właśnie odnawiana i pięknieje z każdym dniem.
Kamienice zaczynają być wynajmowane, jest w nich wiele restauracji i pubów. Znaczna część zajmuje kilka kondygnacji. Trafiliśmy np. do jednej niepozornie wyglądającej knajpki z dobrymi drinkami. Wyglądała jakby było to jedno pomieszczenie na parterze, a tymczasem po wejściu na piętro okazało się, że gra muzyka na żywo i lokal na górze ma jeszcze 9 przechodnich pomieszczeń. Nocleg w okolicach Rynku to dobry pomysł, jeśli chcecie pokorzystać z wieczornych uroków miasta.
Krakowskie Przedmieście to dawny trakt łączący Lublin z Krakowem. Tętni życiem za dnia i wieczorem. Gdy miniemy Bramę Krakowską wchodzimy na Stare Miasto. W każdą ostatnią niedzielę miesiąca w godzinach porannych na Starym Mieście odbywa się targ staroci.
Jeśli lubicie podziemne trasy to i Lublin taką oferuje. Ciekawym miejscem jest również Plac po Farze, na którym widać fragmenty rozebranego w latach 1936-1938 Kościoła. Kościół pochodził prawdopodobnie z XIII wieku. Leżąca na ziemi kostka pokazuje, jak duży on był. Koło ruin można dostrzec makietę Kościoła.
Dalej mijamy Bramę Grodzką i idziemy w stronę Zamku.
Zamek w Lublinie dostępny jest do zwiedzania, ale przyznam, że nie wiem, czy warto. Nie wybrałam się. Zamek zbudowany został w XII wieku. Na przełomie XVIII i XIX wieku przez około 70 lat był więzieniem, najpierw wykorzystywanym przez austriackich i rosyjskich zaborców, następnie przez niemieckich okupantów, aż w końcu przez władze PRL.
Starówka Lubelska sprawia wrażenie dwupoziomowej. Ma ciekawe kręte uliczki. Niektóre z nich jeszcze nie grzeszą urodą, ale patrząc na postęp prac, liczę, że czasy ich świetności są przed nimi. Co ciekawe, na lubelskiej starówce ponoć nie ma nawet dwóch takich samych kamienic.
Muzeum Wsi Lubelskiej
Już nie raz pisałam, że skanseny wielbię przeogromnie. Tym razem wybrałam się do Muzeum Wsi Lubelskiej, które mieści się w Lublinie.
Jego powierzchnia to 27 hektarów czyli jest nieco większe od Chorzowskiego skansenu, ale nie dorównuje wielkością i urokiem węgierskiemu skansenowi w Szentendre. Muzeum podzielone jest na 7 sektorów. Znaczna część zabudowań pochodzi z przełomu XIX i XX wieku.
Zwiedzanie zaczyna się od Wyżyny Lubelskiej, następnie jest sektor miasteczkowy, dworski, Roztocze, Powiśle (bardzo ciekawie położone, gdyż znacznie niżej niż reszta regionów), Nadbuże i Podlasie. Krajobraz tylko burzy szeroka arteria w pobliżu.
W skansenie można również oglądać konie, kozy, owce, króliki, kaczki, perliczki, kury.
Można zajrzeć do dawnego aresztu, sklepu z żelazem, na pocztę czy plebanię.
W wielu zagrodach można zobaczyć, jak wyglądała gospodarka na Lubelszczyźnie ponad 100 lat temu.
Wstęp do muzeum dla dorosłych kosztuje 12 zł. Śmiało można na nie przeznaczyć około 3 godzin.
Link do strony Muzeum Wsi Lubelskiej tu.
Majdanek
To miejsce pamięci odwiedzić powinien każdy.
Muzeum, które mieści się na terenie dawnego obozu koncentracyjnego położone jest zaledwie 4 km od centrum Lublina. Byłam w nim już kiedyś w ramach szkolnej wycieczki, jednak powrót w takie miejsca nieustannie przypomina o tym, do czego prowadzą ślepe ideologie.
Majdanek był najpierw niemieckim nazistowskim obozem koncentracyjnym (1941-1944), a po 1944 obozem NKWD.
Muzeum nie robi aż tak druzgoczącego wrażenia jak Auschwitz-Birkenau, dlatego myślę, że można tam zabrać troszkę młodsze dzieci niż właśnie do Oświęcimia. Jednak mimo, że nie ma tak drastycznych obrazów, jak w Oświęcimiu, dawny obóz nie pozostawia złudzeń dotyczących ogromu tragedii i straconych ludzkich istnień.
Już same odległości, jakie trzeba pokonać pokazują jak bardzo rozległy obszar stanowiły baraki zajmowane przez więźniów. Z baraków tych nic nie zostało. Niemcy opuszczający obóz je spalili. Udostępnione do zwiedzania są baraki stanowiące część gospodarczą, oddzielone podwójnymi drutami kolczastymi od właściwego obozu.
W muzeum jest również ogromne Mauzoleum pamięci poległych widoczne ze sporej odległości.
Na krańcu obozu jest także budynek dawnego krematorium. To co ważne dla osób słabiej poruszających się: te spore odległości można pokonać samochodem. Pod obiektami przygotowano parkingi. Jednak myślę, że jeśli chodzicie, warto się przejść. Podczas naszego pobytu w obozie wiało niemiłosiernie, była późna listopadowa niedziela, byliśmy ubrani po czubki głów, w butach adekwatnych do pogody, jednak marzliśmy i to tym bardziej uświadamiało nam, co przeżywali więzieni tam ludzie, czekający na śmierć, o głodzie, strachu, pod czujnym okiem strażników z karabinami i psami, niemający siły, by pracować, oddzieleni od bliskich, niezależnie od pogody, czy zimno, czy upał, czy wiatr, czy śnieg czy deszcz, przeżywający katorgi i niewyobrażalny strach.
Wstęp do muzeum jest bezpłatny. Parking kosztuje 5 zł.
Link do strony Muzeum tu.
Więcej o tym, co zobaczyć w lubelskim tu.
Jeśli post Ci się podoba lub uważasz, że może kogoś zainspirować, będzie mi miło, gdy go udostępnisz lub polubisz:)
Witam
Dzięki za fajny opis Lublina i okolic.
Jedna uwaga… Majdanek nie był nazistowskich obozem zagłady tylko niemieckim. Naziści byli niemcami.
Pozdrawiam
Witaj, dzięki za słuszną uwagę. Poprawione:) chyba złotym środkiem jest opis niemiecki nazistowski…, bo również nie wszyscy Niemcy byli nazistami.