Każdy roadtrip to przygoda. Każdy jest inny, ale to co je łączy to wolność i swoboda w podejmowaniu decyzji – gdzie śpimy, gdzie jemy, co zwiedzamy, itd. Na samodzielne road tripy jeżdżę od dawna, praktycznie odkąd mam prawo jazdy. Pierwsze były w Polsce, np. listopadowy objazd po Jurze Krakowsko-Częstochowskiej czy letni wypad po Zamkach Dolnego Śląska.
Pierwszy zagraniczny road trip to fantastyczna wyprawa w 2008 roku po północnej części Francji, z głównym nastawieniem a Normandię i Bretanię.
Moje road tripy to nie trasa z punktu A do punktu docelowego B, tylko zawsze jakieś atrakcje po drodze, zawsze zbaczam z głównych dróg i chłonę atmosferę mijanych miejsc, oglądam krajobrazy, dyskretnie podglądam lokalne życie.
Wyjątkowym road tripem była październikowa Toskania w 2011 roku. Po drodze zwiedzaliśmy Wiedeń, Wenecję, a później przez jakiś czas mniejsze bądź większe urokliwe toskańskie miasteczka i widoczki. Z Toskanii wracaliśmy już prosto do Polski, bo… pękła nam przednia szyba w aucie.
Kolejny roadtrip był nieco inny, gdyż połączony z rejsem wycieczkowcem. Rok później, ruszyliśmy znowu pod koniec października, najpierw na kilka dni do Berlina, następnie do Bawarii, a potem do północnych Włoch, tam wsiedliśmy na statek. Kilka dni popływaliśmy, odwiedzając Barcelonę, Majorkę i francuski Tulon. Później pojechaliśmy na kilka dni do Słowenii.
Kolejny większy europejski roadtrip to 2014 rok, znowu październikowe, ale tym razem, Bałkany. Przejechaliśmy wzdłuż chorwackiego wybrzeża, zahaczając o kilka wysepek, miedzy innymi księżycowy Pag (więcej tu), odwiedziliśmy mało turystyczną, ale jakże piękną Bośnię i Hercegowinę, a następnie przejechaliśmy dookoła czarnogórskiej Zatoki Kotorskiej. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w uroczym węgierskim Peczu.
W następnym roku ruszyliśmy pod koniec sierpnia w kierunku Barcelony. Po drodze zatrzymaliśmy się w niemieckiej Norymberdze. Później pozwiedzaliśmy trochę Francji: Lyon, Awinion, złapaliśmy trochę promieni słońca w Prowansji. Po pobycie w Barcelonie ruszyliśmy na kilka dni na Costa Brawa, zwiedzając nadmorskie miasteczka i oddaloną od morza Gironę, a następnie ruszyliśmy w głąb kraju w kierunku Saragossy. Podróż upłynęła nam pod znakiem piaszczystych bocznych dróg, górskich widoczków i zaułków schowanych przed okiem mało wnikliwego turysty. Następnie na kilka dni zatrzymaliśmy się w nadmorskim miasteczku Benicasim. Tu postawiliśmy na totalny chill, kąpiele w morzu, owoce morza podlewane hiszpańskim winem i orzeźwiającą sangrią z owocami. W drodze powrotnej zwiedziliśmy także między innymi francuski zamek Carcassone.
Kolejny z road tripów miał nieco inny wymiar. Pod koniec 2016 roku polecieliśmy do USA, a dokładniej do Chicago. Drugim lotem przedostaliśmy się do Atlanty. Stamtąd wynajęliśmy auto, zaś oddaliśmy je w Miami. Przejechaliśmy z Atlanty, przez Charleston, Savannah, całe wschodnie wybrzeże Florydy aż do Key West. Mega podróż, mój pierwszy raz w USA, więc wrażeń było co nie miara.
W maju 2017 ruszyliśmy na roadtripa na Węgry. Zaczęliśmy od Aggteleka, Miszkolca, słynącego z basenów termalnych, później winny Tokaj, następnie Eger, słusznie kojarzony z czerwonym winem typu Egri Bikaver, później urokliwe Szentendre ze swoim skansenem i klimatycznym miasteczkiem. A na koniec Budapeszt.
Na przełomie grudnia 2017 i stycznia 2018 roku pojechaliśmy na tripa po Europie Zachodniej. Zaczęliśmy od Niemieckiej Saksonii, później Nadrenia-Westfalia, następnie pojechaliśmy do Holandii. Kilka dni w Amsterdamie, a później poznawaliśmy małe holenderskie miasteczka położone na północ od Amsterdamu. Dojechaliśmy na ostrygi aż nad Morze Północne. Później skoczyliśmy do belgijskiej Bruggi. W drodze powrotnej w Niemczech odwiedziliśmy Muzeum Ingolstadt.
W marcu tego samego roku poleciałam z przyjaciółką na Cypr i tam również zrobiłyśmy kilkudniowego road tripa dookoła obydwu części Cypru: greckiej i tureckiej, wychwytując subtelne różnice między dwoma częściami wyspy. To było cudowne rozpoczęcie wiosny.
Na przełomie grudnia 2018 i stycznia 2019 znowu pojechaliśmy na europejskiego roadtripa, tym razem do Portugalii. Zaczęliśmy od małych niemieckich miasteczek. Sylwestra spędziliśmy w Luksemburgu. Następnie pojechaliśmy do Francji, zwiedzając olśniewający zamek de Chambored. Później udaliśmy się w kierunku wybrzeża, spędzając czas w uroczym nadmorskim La Rochelle. Następnie baskijska część Francji, by w końcu przenieść się do hiszpańskiej części Kraju Basków i odwiedzić np. San Sebastian z cudownymi pintxos’ami czyli malutkimi przekąskami typowymi dla baskijskiej części Hiszpanii. Podjechaliśmy jeszcze do Santiago de Compostella – słynnego miejsca pielgrzymek, a następnie dotarliśmy do docelowej Portugalii. Zaczęliśmy od Porto, następnie Dolino Duoro, Obidos, Lizbona, Cintra, Algavre, i wiele innych. Pobyt przeciągnęliśmy maksymalnie, więc w drodze powrotnej już raczej jechaliśmy prosto do Polski.
Kolejne roadtripy to moje marcowe Karaiby. Tu zwiedziłam z mamą trzy wyspy: Martynikę i Gwadelupę czyli zamorskie terytoria Francji i Dominikę będącą zupełnie niezależną od Europy wyspą. Na każdej z wysp wypożyczałam auto i każdą zwiedzałyśmy dość wnikliwie.
We wrześniu 2019 roku pojechaliśmy znowu na Bałkany, tym razem obierając azymut na Grecję. Po drodze zatrzymaliśmy się w malutkiej, uroczej serbskiej Suboticy. Następnie już prosto przez Macedonię do Grecji. Pierwszy przystanek to Saloniki, następnie zawieszone na kilkusetmetrowych skałach słynne Meteory, Delfy będące kolebką starożytnej wiedzy o świecie i w końcu Ateny. Po Atenach udaliśmy się na kilka dni na chill na wyspę Lefkada, oblaną lazurowymi wodami Morza Jońskiego. Wyspę oczywiście objechaliśmy, a także popływaliśmy po okolicznych wysepkach. Później, zupełnie spontanicznie, skoczyliśmy na kilka dni do Rumunii!
W tym roku road tripy są „patriotyczne”. Przejechaliśmy wzdłuż wybrzeża: od Darłówka do zachodniej granicy czyli Świnoujścia. Drugi road trip był po Podlasiu czyli niemalże podróż w czasie😊 Od Białowieży po Stańczyki.
Czas na kolejny. Ruszyliśmy do Włoch! Tak nam dobrze, że zostaliśmy dłużej niż planowaliśmy! Więcej na bieżąco na instastories.
Jeśli post Ci się podoba lub uważasz, że może kogoś zainspirować, będzie mi miło, gdy go udostępnisz lub polubisz:)